Szef Komisji Technicznej Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego Aleksiej Morozow zaprzeczył, jakoby na kontrolerów lotów w czasie podejścia do lądowania polskiego samolotu Tu-154M w Smoleńsku, wywierana była presja. Tak Morozow, który kierował badaniem katastrofy prezydenckiego tupolewa, odniósł się do wideorekonstrukcji wypadku, zaprezentowanej na konferencji prasowej w Warszawie.

Przeprowadzono niezależną ocenę działań grupy kierowania lotami. Faktów nacisku na grupę kierowania lotami nie stwierdzono. Szef strefy lądowania przekazywał informacje o położeniu samolotu zgodnie z jego odbiciem na ekranie radaru lotniczego - oświadczył szef Komisji Technicznej MAK w wypowiedzi dla telewizji państwowej Kanał 1.

Jeszcze raz przypomnę, że była zgoda na zejście tylko do wysokości 100 metrów. Zezwolenia na lądowanie kierownik lotów nie wydał - dodał Morozow.

We wcześniejszej wypowiedzi przekazanej przez telewizję NTV Morozow także mówił, że Tu-154M miał zgodę na zejście do wysokości 100 metrów i że kierownik lotów nie zezwolił na lądowanie.

Zobacz prezentację polskiej komisji, która bada przyczyny katastrofy smoleńskiej

Z kolei radio Echo Moskwy zacytowało słowa szefa Komisji Technicznej MAK o tym, że nie stwierdzono faktów nacisku na kontrolerów lotów na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj.

MAK zapowiedział, że opublikuje pełny zapis rozmów z załogą polskiego Tu-154M, zarejestrowanych przez kontrolerów lotów.