Słowo "zbrodnia" w odniesieniu do katastrofy 10 kwietnia jest adekwatne w jego potocznym, a nie prawnym znaczeniu - powiedział Jarosław Kaczyński. "Mieliśmy do czynienia z wydarzeniami, które we mnie budzą głęboką odrazę" - podkreślił.

Słowa "zbrodnia" w kontekście katastrofy prezydenckiego samolotu użył niedawno Antoni Macierewicz (PiS), który kieruje zespołem parlamentarnym do spraw jej wyjaśnienia. Na konferencji prasowej po dzisiejszym posiedzeniu Rady Politycznej PiS dziennikarze pytali Kaczyńskiego, czy on także użyłby takiego sformułowania.

To słowo ma znaczenie sensu stricte, czyli przestępstwo zagrożone jako najniższą karą trzema latami więzienia i w tym sensie bym tego nie nazwał, bo nie mam żadnych dowodów, że tego rodzaju przestępstwo miało miejsce. W szerszym znaczeniu tego słowa, w potocznym znaczeniu, o zbrodni mówi się, kiedy doszło do wydarzenia jakiegoś niezwykle nagannego, odrażającego. W tym znaczeniu to jest słowo adekwatne - ocenił prezes PiS.

Jak dodał, trzeba by mieć dowody na to, że ktoś dopuścił się takiego przestępstwa", a on "nie ma takich dowodów. Mieliśmy do czynienia z wydarzeniami, które we mnie budzą głęboką odrazę - podkreślił Kaczyński.