"Komisja badająca katastrofę smoleńską działa tak szybko, jak może, zdaje sobie sprawę, że im bliżej wyborów, tym większe ryzyko, że raport może być wykorzystany w kampanii. Ale jego jakość jest ważniejsza niż data publikacji" - powiedział szef MSWiA Jerzy Miller.

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że im bliżej dnia wyborów, tym bardziej ten raport może zostać wykorzystany nie w celu poznania prawdy, tylko w celu wykorzystania tego dokumentu w kampanii przedwyborczej i nikt by tego nie chciał - powiedział Miller, który kieruje komisją badającą przyczyny katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem. Komisja zdaje sobie z tego sprawę i nie ukrywam, że praca nieraz kończy się późno wieczorem, żeby nie powiedzieć wczesnym rankiem - dodał.

Odmówił jednak odpowiedzi na pytanie, czy uda się zakończyć prace i upublicznić raport w czerwcu, jak chciałby premier Donald Tusk. To jest dyskusja, a nie kwestia przepisywania. A dyskusja ma to do siebie, że wobec trudnych wątków nieraz trwa dłużej niż się pierwotnie przewiduje - powiedział szef MSWiA.

Premier Donald Tusk powiedział we wtorek, że chciałby, żeby raport w sprawie katastrofy smoleńskiej polskiej komisji pod przewodnictwem szefa MSWiA Jerzego Millera został przedstawiony zanim - jak mówił - zacznie się "jatka" w kampanii wyborczej.

Premier ani razu nie wpływał na komisję w celu przyspieszenia pracy nad raportem. Premier zdaje sobie sprawę, że cała komisja działa tak szybko jak może, a jakość raportu jest ważniejsza niż data opublikowania - zapewnił Miller.