Dawali sobie wielkie wsparcie. Ja tu nie miałem żadnej pracy - powiedział psycholog Jacek Santorski, który opiekował się w Smoleńsku i Katyniu rodzinami ofiar katastrofy 10 kwietnia. Jak zaznaczył, najtrudniejsze było zobaczenie wraku samolotu i brzozy, o którą maszyna zahaczyła skrzydłem.

Tym, którzy przyjechali, bo nie chcę powiedzieć, że to jest sposób na radzenie sobie z bólem w każdej sytuacji, dla każdego człowieka, w każdym etapie, ale ci, którzy przyjechali, płaczą, są obolali. Wyrażają ten ból i tak się pięknie wspierają, że my tu nie mamy co robić. Ja się mogę zajmować swoim przeżyciem. Nie mam roboty - stwierdził psycholog w rozmowie z korespondentem RMF FM Przemysławem Marcem.

Na pielgrzymkę do Smoleńska i Katynia zdecydowało się 170 osób - członków rodzin ofiar katastrofy 10 kwietnia. Opiekowało się nimi trzech lekarzy i trzech psychologów.