Jeśli chęć Polaków do przyjęcia preparatu na Covid-19 nie zwiększy się, to - jak wynika z ustaleń "DGP" - w ciągu dwóch, trzech tygodni akcja szczepień może się niemal zatrzymać - informuje w poniedziałek gazeta.

Teraz zamówienia do punktów szczepień wynoszą 1,6 mln dawek szczepionki tygodniowo. Z tego 1,5 mln to szczepienia drugą dawką, a tylko 100 tys. to dawka pierwsza" - czytamy w poniedziałkowym wydaniu "GDP".

Jak podano, z rządowych danych według stanu na ostatni piątek wynikało, że po pierwszej dawce było 17,6 mln Polaków, a po drugiej - prawie 14,8 mln. To oznacza, że na drugi zastrzyk czekało ok. 2,9 mln osób. I dziś to ta grupa de facto napędza akcję szczepień, a nie osoby chcące przyjąć pierwsze wkłucie.

Średnie dzienne tempo szczepień drugą dawką w pierwszej połowie lipca wyniosło 161 tys.

"Przy założeniu, że to tempo się utrzyma, wyszczepienie tych 2,9 mln osób zajmie ok. 18 dni. I właśnie za nieco ponad dwa tygodnie, przy braku nowych chętnych dojdzie do tąpnięcia" - ostrzega "DGP".

Według gazety na pierwsze szczepienie obecnie zgłasza się ok. 50 tys. osób dziennie (to średnia od początku lipca), a dynamika spada. W ostatnim tygodniu średnia dzienna wynosiła 44 tys. Teraz zamówienia są coraz niższe, co oznacza, że punkty szczepień spodziewają się jeszcze mniejszego ruchu. Spadającą chęć do szczepień widać także po akcji NFZ, który obdzwonił 700 tys. osób, by zachęcić je do przyjęcia preparatu. Pozytywnie odpowiedziało 2,5 proc. - czytamy w gazecie.

Ekspert: W pełni zaszczepionych jest za mało, aby powstrzymać czwartą falę

16 mln w pełni zaszczepionych osób to za mało, aby powstrzymać w Polsce czwartą falę koronawirusa - ocenia prof. Jacek Wysocki. Według eksperta - niestety - chętnych do zaszczepienia przybędzie, ale wraz ze wzrostem liczby zachorowań.

Członek Rady Medycznej przy premierze, kierownik Katedry i Zakładu Profilaktyki Zdrowotnej Wydziału Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu prof. dr hab. Jacek Wysocki zaznacza, że niewielki odsetek zakażonych SARS-CoV-2 wśród osób w pełni zaszczepionych powinien dać ludziom do myślenia.

"Kto jest zaszczepiony, generalnie nie zakaża się lub przechodzi zakażenie łagodnie" - podkreślił.

"Mamy te 16 mln osób w pełni zaszczepionych. To nie jest najgorszy wynik, ale dużo za mało, abyśmy mogli w Polsce powstrzymać ewentualną czwartą falę zakażeń. I tego się boję. Tym bardziej że na horyzoncie mamy nowy rok szkolny i nowy rok akademicki" - powiedział ekspert.

Dodał, że niepokojąca staje się sytuacja w krajach europejskich, gdzie rośnie liczba zakażonych wariantem delta, co m.in. z powodu ruchu turystycznego może się przełożyć na skalę zakażeń w Polsce.

"Przy tym stopniu wyszczepienia polskiej populacji obawiam się czwartej fali zakażeń. A na horyzoncie, w Peru, pojawił się wariant lambda. Nie wiemy jeszcze, jak jesteśmy chronieni przed nim przez szczepienia. To są bardzo niepokojące zjawiska" - zaznaczył prof. Jacek Wysocki.

Podkreślił, że nie jest zwolennikiem wprowadzenia obowiązku szczepienia przeciw COVID-19 dla całej populacji.

"Bo to będzie pewne paliwo dla ruchów antyszczepionkowych. Należy docierać do ludzi przez argumenty. Jeśli ktoś chce żyć i być zdrowy, to powinien to zrozumieć. Edukacja i jeszcze raz edukacja. To może się nam wydawać nudne, ale o skutkach COVID-19 trzeba mówić, bo może dzięki temu więcej ludzi pójdzie do punktów szczepień" - powiedział.

"Teraz jest idealny moment, żeby się w spokoju i bezpiecznie przygotować na ewentualną czwartą falę. Mamy na to mniej więcej miesiąc" - zaznaczył.

Wyjaśnił, że szczepienie w okresie wakacyjnym jest dużo bardziej bezpieczne niż na początku roku.

"Nie ma tłoku w punktach szczepień. Niewielu chorych jest wokół nas. Przecież bywało w styczniu i w lutym, że ludzie zakażali się w kolejce do szczepienia. Teraz tego nie ma. Byłby to idealny moment, żeby poprawić zaszczepienie, żeby zająć się starszymi dziećmi i młodzieżą, ale moim zdaniem ten czas, na połowę lipca, przegrywamy, nie wykorzystujemy go" - zaznaczył.

"Ci, którzy chcieli, już się zaszczepili, reszta się waha. Moim zdaniem ta wahająca się grupa ruszy do punktów szczepień w momencie, gdy pojawi się czwarta fala. Ale to będzie za późno. A ludzie, którzy się nie zaszczepią, będą ofiarami czwartej fali. Inaczej nie może być" - ocenił.

Dodał, że jest zwolennikiem tworzenia łatwo dostępnych punktów szczepień, organizowanych np. w kurortach czy przed centrami handlowymi.