Skłaniam się ku opinii, że ktoś mi tego wirusa podrzucił – powiedział prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka w wywiadzie, którego udzielił ukraińskiemu dziennikarzowi. Mówił także m.in. o stosunkach z Rosją, zatrzymanych wagnerowcach i swoim synu Mikałaju.

Próbuję ustalić ten moment, kiedy do tego doszło - powiedział Łukaszenka w wywiadzie dla Dmytro Hordona. Jak wyjaśnił, o tym, że przeszedł infekcję SARS-CoV-2 bezobjawowo, dowiedział się, gdy zachorowali jego domownicy.

Zapytany o to, czy może powiedzieć, kto będzie następnym prezydentem Białorusi, Łukaszenka odpowiedział: Mogę, ale po co. W niedzielę odbędą się na Białorusi wybory prezydenckie.

W ponad dwugodzinnym wywiadzie Łukaszenka odpowiedział na szereg pytań na najróżniejsze tematy. Nawiązując do "wojny hybrydowej", która jego zdaniem toczy się obecnie przeciwko Białorusi, oznajmił: Nigdy nie zacznę strzelać pierwszy, to byłby prezent dla wrogów. Ale jeśli wszystkie warianty tej hybrydowej bójki zostaną wyczerpane, to bez wątpienia.

Wiemy, kto wydawał im rozkazy z Rosji - powiedział o zatrzymanych na terytorium Białorusi 33 Rosjanach, którzy według Mińska są najemnikami rosyjskiej prywatnej firmy wojskowej, tzw. Grupy Wagnera. Nie uściślił jednak, kogo ma na myśli.

Mówiąc o sobie, powiedział, że nie wyobraża sobie, co będzie robić, gdy przestanie być prezydentem. Nie znam innego stylu życia - cytuje agencja Interfax Zachód Łukaszenkę. Jak powiedział, być może "mógłby leczyć ludzi". Ratować ich od psychozy i paniki, żeby byli spokojniejsi. Tego bym spróbował - powiedział.

Nie, mój Kola pewnie nie będzie nigdy prezydentem. Nie chcę (tego)
- powiedział Łukaszenka zapytany o przyszłość swojego 15-letniego syna Mikałaja.