O pożarze w Kamieniu nie powinienem się dowiadywać z mediów - mówi w Kontrapunkcie RMF FM i Newsweeka Lech Kaczyński. Powoływanie się na argument, że prezydent ma swoje służby jest wprowadzaniem opinii publicznej w błąd. Moi ludzie nie są niczemu winni - mówi prezydent. Kiedy miała zapaść decyzja ws. kandydata na sekretarza NATO, prezydent - jak mówi - chciał rozmawiać z Sikorskim w noc poprzedzającą, ale ten nie był w formie.

Agnieszka Burzyńska: „Kontrapunkt” gości dziś w Pałacu Prezydenckim. Dzień dobry panie prezydencie. Czy polskie państwo funkcjonuje dzisiaj źle?

Lech Kaczyński: Pewnie nawiązuje pani do tego, co powiedziałem w Kamieniu Pomorskim. Miałem tam na myśli konkretne sprawy związane z informowaniem prezydenta i premiera o tragicznych, ale istotnych zdarzeniach. Śmierć 20 obywateli w hotelu socjalnym, w ogniu, jest wydarzeniem bardzo ważnym.

Agnieszka Burzyńska: Powiedział pan „niektóre sprawy trzeba rozliczyć”. Jakie to są sprawy?

Lech Kaczyński: Miałem konkretną sprawę na myśli. Jeżeli coś się dzieje o godzinie 1 w nocy, a o godzinie 1.06 hotel w Kamieniu płonął jak pochodnia, to nie jest możliwe, żeby głowa państwa dowiadywała się o tym o 9.30. Wszystko jedno, czy jestem nią ja, czy kto inny. I do tego z mediów, a nie od odpowiednich służb. I tutaj – wyprzedzając inne pytania – prezydentowi nie podlega ani straż pożarna, ani policja, tylko rządowi. Powoływanie się na argument, że prezydent ma swoje służby jest – jakby to powiedzieć – wprowadzaniem opinii publicznej w błąd.

Andrzej Stankiewicz: Ale czy miejsce takiej tragedii jest odpowiednie do podtrzymywania konfliktu z rządem?

Lech Kaczyński: Wychodzicie państwo z założenia, że prezydentowi nigdy nie wolno nic powiedzieć. Ja tego założenia nie podzielam. Ani nikogo personalnie nie zaatakowałem, ani nie wypowiedziałem słowa „rząd”. Powiedziałem tylko, że są pewne sprawy, które należy wziąć pod uwagę. Ja bym prosił, aby w stosunku do niektórych przedstawicieli rządu stosować tak ostre kryteria etyczno-moralne, jeśli chodzi o jakość ich wypowiedzi.

Agnieszka Burzyńska: Pytamy tylko, czy nie żałuje pan tych słów?

Lech Kaczyński: Mogłem zapytać, dlaczego o tak potwornej tragedii nie dowiedziałem się wcześniej.

Agnieszka Burzyńska: Pańskich współpracowników pan nie rozliczy – nie będzie żadnych żółtych czy czerwonych kartek?

Lech Kaczyński: Ale za co?

Agnieszka Burzyńska: Gdy słyszy pan szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, który oznajmia, że o wszystkim dowiedział się z SMS-a po 9 rano, kiedy wszystkie media mówiły już o tym dawno?

Lech Kaczyński: No przepraszam, czy szef BBN-u w pierwszy dzień świąt nie może spać? On powinien być obudzony. Jest umowa między centrum rządowym a BBN-em dotycząca tego, jakie informacje powinny być przekazywane. I ta umowa nie została dotrzymana.

Andrzej Stankiewicz: Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego zwoływany przez premiera ma miejsce dla przedstawiciela Kancelarii Prezydenta. Prezydent nie zgłosił jeszcze swojego kandydata.

Lech Kaczyński: Ja bardzo się cieszę z tego, że z mediów dowiaduję się o tego rodzaju miejscu. Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego nie zebrał się akurat tamtej nocy, więc są inne sposoby informowania. Raz jeszcze powtórzę: prezydent powinien być informowany przez aparat państwowy, a przełożonym tego aparatu jest premier.

Agnieszka Burzyńska: Zgłosi pan swojego kandydata?

Lech Kaczyński: Jeżeli mam tego rodzaju możliwość, to zgłoszę. Ale to jest zbaczanie z tematu, zamknijmy już go.

Andrzej Stankiewicz: Wyobraża pan sobie jeszcze współpracę z rządem? Bo nam się wydaje, że dalej jest już tylko ściana.

Lech Kaczyński: Ostatnia moja rozmowa z premierem była bardzo sympatyczna. Nie rozumiem tylko tego, dlaczego po każdej tego typu rozmowie następuje seria agresywnych wypowiedzi.

Agnieszka Burzyńska: A jak rozmawiacie ze sobą, to jak się do siebie zwracacie – po imieniu? Jest miło, sympatycznie?

Lech Kaczyński: Ależ oczywiście. My się znamy z „Solidarności”, a ludzie z tej epoki zazwyczaj mówią sobie po imieniu. Ale nie w tym rzecz. Chodzi o to, żeby tę atmosferę podtrzymać.

Agnieszka Burzyńska: Dlaczego jest tak, że jak się takie spotkanie kończy to wszystko się wali?

Lech Kaczyński: A to już jak będzie pani przeprowadzała wywiad z premierem, to proszę go o to zapytać.

Andrzej Stankiewicz: Premier deklaruje, że chętnie porozmawia z panem o współpracy w cztery oczy i że odpowie na pańskie zaproszenie. Będzie takie zaproszenie?

Lech Kaczyński: To też bardzo interesujące, że dowiaduję się tego od państwa. Natomiast ja wielokrotnie wyrażałem chęć spotkania z panem premierem, tylko że ja bym chciał, żeby istniał jakiś najmniejszy chociaż związek między tym, o czym i w jakiej atmosferze rozmawiamy, a tym co się dzieje później.

Andrzej Stankiewicz: A o tę ostatnią awanturę obwinia pan bardziej premiera, czy jego otoczenie?

Lech Kaczyński: Ja nie znam stosunków wewnątrz Kancelarii Premiera i nie należy to do moich zadań.

Andrzej Stankiewicz: Czeka pan z niecierpliwością na rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego, kto ma jeździć na szczyty unijne, kto na NATO-wskie, kto ma się spotykać z prezydentem Obamą?

Lech Kaczyński: Pytanie dotyczy szczytów Unii Europejskiej. Ja myślę, że konstytucja tutaj bardzo jasno rozstrzyga. Po pierwsze, prezydent jest najwyższym przedstawicielem Rzeczpospolitej...

Agnieszka Burzyńska:...ale rząd podkreśla, że to on prowadzi politykę zagraniczną.

Lech Kaczyński: Ja bym panią bardzo prosił, aby dała mi pani się wypowiedzieć. Artykuł 133 mówi o prezydencie jako reprezentancie państwa w stosunkach zewnętrznych. I mówi też o tym, że prezydent współpracuje z premierem i odpowiednim ministrem. Ja się od tej współpracy nie uchylam. Tylko że współpraca oznacza ucieranie wspólnego poglądu.

Agnieszka Burzyńska: Właśnie, w ramach ucierania wspólnego poglądu rządowe stanowisko przesłane panu przed wizytą na Litwie, pomogło? Czuł się pan w pełni poinformowany?

Lech Kaczyński: Ja jestem dobrze poinformowany jeżeli chodzi o stosunki na Litwie. A stanowisko, które zawierało kilka zdań, niczego tutaj nie zmieniło.

Agnieszka Burzyńska: A co było w tym stanowisku?

Lech Kaczyński: Ja tego tekstu nie będę ujawniał.

Andrzej Stankiewicz: Ale czy to były merytoryczne porady, czy raczej chęć zrobienia prezydentowi na złość?

Lech Kaczyński: Nie będę się w tej sprawie wypowiadał.

Agnieszka Burzyńska: Co pan zrobił z ustawą kompetencyjną, która w wersji rządowej określa, że to premier decyduje o polityce unijnej, a pozostałe organy – w domyśle: także pan prezydent – muszą się temu podporządkować.

Lech Kaczyński: Ja przede wszystkim nie znam tego projektu rządowego, więc pozwólcie państwo, że się nie będę do niego ustosunkowywał. Wyrażę tylko opinię, że ustawy powinny być zgodne z konstytucją.

Andrzej Stankiewicz: Czy zaangażuje się pan we wsparcie kandydatury Jerzego Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego?

Lech Kaczyński: To jest przede wszystkim sprawa Europejskiej Partii Ludowej, do której należy Platforma Obywatelska. To jest głównie jej zadanie. Ja jestem serdecznie przychylny tej kandydaturze, choćby dlatego że przed około 9 laty to właśnie nominacja premiera Buzka pozwoliła mi wrócić do polityki.

Agnieszka Burzyńska: Obawia się pan o ambasadorską funkcję dla Anny Fotygi?

Lech Kaczyński: Mam nadzieję, że nie. Tyle było deklaracji pana premiera...

Andrzej Stankiewicz: To znaczy, że podpisze pan listy uwierzytelniające dla kandydatów rządowych na inne placówki?

Lech Kaczyński: Podpiszę, kiedy uznam to za stosowne.

Agnieszka Burzyńska: Rozmawiał pan o tych ambasadorskich kłopotach z Radosławem Sikorskim?

Lech Kaczyński: Artykuł 133 konstytucji bardzo wyraźnie stwierdza, kto powołuje i odwołuje przedstawicieli Polski. Jeżeli pan minister przyjmie to do wiadomości – przy całym dla niego szacunku – to wszystko będzie w porządku. Ja przecież nie znam większości kandydatów na ambasadorów.

Agnieszka Burzyńska: Skoro już jesteśmy przy szefie MSZ... Dobre opowiadał dowcipy w samolocie?

Lech Kaczyński: Gdyby kompetencje do bycia ministrem zależały od umiejętności opowiadania dowcipów, to nie mielibyśmy najgorszego ministra.

Andrzej Stankiewicz: „Sekretarz NATO był dla Sikorskiego tak samo realny jak to, że na olimpiadzie w Londynie wygram konkurs skoku wzwyż” – to pańskie słowa...

Agnieszka Burzyńska:...a niedawno mówił pan, że Sikorski ma realne szanse na to stanowisko. Co się zmieniło, kto zawalił.

Lech Kaczyński: Ta kandydatura okazała się nierealna. Ale trudno żebym na półtora miesiąca przed decyzją o wyborze, ja powiedział „Nie, on nie ma szans”. Bo wtedy bym mu ewentualny sukces bardzo utrudnił.

Andrzej Stankiewicz: Rozmawiał pan w decydującą noc z Radosławem Sikorskim. Podobno to była nieprzyjemna rozmowa?

Lech Kaczyński: Kiedy zobaczyłem maleńkie światełko szansy w tunelu – to była rzeczywiście późna noc – to poprosiłem pana ministra na rozmowę. Ale pan minister nie był w najlepszej formie, tyle mogę powiedzieć.

Agnieszka Burzyńska: Co to znaczy?

Lech Kaczyński: Już powiedziałem.

Andrzej Stankiewicz: Czy to była niedyspozycja fizyczna?

Lech Kaczyński: Nie jestem lekarzem.

Andrzej Stankiewicz: Padały ostre słowa?

Lech Kaczyński: Nie, nie padały.

Andrzej Stankiewicz: Czy spotkanie z prezydentem Obamą w Pradze było udane.

Lech Kaczyński: Tak.

Agnieszka Burzyńska: A o tarczy rozmawialiście?

Lech Kaczyński: Oczywiście. Przy czym tu był pewien podział zadań, kto o czym mówi.

Agnieszka Burzyńska: To znaczy?

Lech Kaczyński: Szanowni państwo, pewnych spraw nie będę ujawniać. Pan minister Sikorski już zresztą powiedział, że pan premier znakomicie się dogadał z prezydentem Obamą w sprawie węgla.

Agnieszka Burzyńska: Jesteśmy bliżej do tarczy?

Lech Kaczyński: Myślę, że nie jest źle.

Andrzej Stankiewicz: Nie odnosi pan wrażenia, że Obama próbuje się dogadać z Rosjanami w sprawie tarczy ponad naszymi głowami?

Lech Kaczyński: Strategiczny charakter sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi został w Pradze potwierdzony. A także w Baden-Baden i Strasburgu.

Andrzej Stankiewicz: Będzie pan tęsknił za Michałem Kamińskim, który porzuca pana dla uroków Brukseli?

Lech Kaczyński: (śmiech) Niezwykle mnie pan rozśmieszył. Będziemy się spotykali, więc tęsknota nie wchodzi w grę. Poza tym użył pan tego rodzaju określeń, które dotyczą innego rodzaju emocji.

Agnieszka Burzyńska: A kto go zastąpi, kto będzie dbał o wizerunek głowy państwa?

Lech Kaczyński: Być może będzie ta kwestia będzie inaczej rozwiązana niż do tej pory. Ale nie martwcie się państwo.

Andrzej Stankiewicz: Zastanawiamy się, czy będzie przebudowa Kancelarii Prezydenta?

Lech Kaczyński: Będzie jedna nominacja na sekretarza bądź podsekretarza stanu w niedługim czasie.

Andrzej Stankiewicz: Czy chodzi o pana Piotra Wypycha, byłego prezesa ZUS-u?

Lech Kaczyński: Tak, najprawdopodobniej tak.

Agnieszka Burzyńska: Czy Michał Kamiński dobrze dbał o pana wizerunek?

Lech Kaczyński: Na całym świecie nie ma nikogo takiego, kto zawsze robi wszystko dobrze. To jest człowiek o wielkim talencie, a także uroku osobistym.

Andrzej Stankiewicz: Będzie pan kandydował na drugą kadencję?

Lech Kaczyński: Myślę, że to jest coś zupełnie normalnego. Ale decyzji jeszcze nie podjąłem.

Agnieszka Burzyńska: Widzi pan jakiegoś innego kandydata, na którego mógłby postawić pański brat? Bo my nie widzimy.

Lech Kaczyński: Z punktu widzenia tego, co ja myślę o Polsce i tego jak wysoki jest stopień patriotyzmu mojego brata, to pewnie macie państwo rację.

Andrzej Stankiewicz: Jest propozycja reformy IPN, która ma w zasadzie doprowadzić do zmian w kierownictwie tej instytucji. Podpisze pan taką zmianę ustawy?

Lech Kaczyński: To jest wątpliwa konstytucyjność wziąwszy pod uwagę dotychczasowe orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego. Poza tym, nie może być tak, że jeżeli się coś komuś nie spodobało, to następnego dnia przeprowadza w Sejmie ustawę, która ma dokonać zmian personalnych. Ja rozumiem, że pan prezes Kurtyka jest dla niejednej osoby kontrowersyjny, tyle że w mojej ocenie wiele stanowisk w państwa – nawet ważniejszych – jest obsadzonych w sposób kontrowersyjny. Co nie oznacza, że ja wysuwam projekty ustaw, które miałyby doprowadzić do ich usunięcia.

Andrzej Stankiewicz: Kolejne pytanie o podpis. Czy podpisze pan sprawozdanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jeżeli odmówi pan podpisu, to właściwie otworzy pan drogę do zmian w publicznej telewizji i radiu.

Lech Kaczyński: Przede wszystkim chciałbym zobaczyć to sprawozdanie. Trudno mi powiedzieć cokolwiek o dokumencie, którego nie widziałem. Sama Krajowa Rada chyba czyni wysiłki, żeby w Polsce media publiczne działały w sposób prawidłowy. Natomiast jeżeli chodzi o telewizję publiczną, to sytuacja jest wielce oryginalna.

Andrzej Stankiewicz: Właśnie odmową podpisu może pan ją zmienić.

Lech Kaczyński: Być może. Ale nie powiem panu, że odmówię podpisu czegoś, czego na oczy nie widziałem.

Agnieszka Burzyńska: A widział pan projekt ustawy o finansowaniu partii?

Lech Kaczyński: Przyjęta w nim droga prowadzi do korupcji, preferowania ludzi bogatych, bo tylko ci mogliby tworzyć partie polityczne. Niewykluczone jednak, że pewne ograniczenia w dobie kryzysu są potrzebne.

Andrzej Stankiewicz: Czy przyznanie Polsce potężnej linii kredytowej przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy uważa pan za sukces, czy dowód na to, że rząd nie radzi sobie z kryzysem?

Lech Kaczyński: Stabilizacja złotówki jest rzeczą dobrą. Natomiast działania rządu zmierzające do cięcia wydatków budzi moje zasadnicze wątpliwości. Nie tylko moje zresztą, ale także przedsiębiorców i bankowców.

Agnieszka Burzyńska: Weźmie pan udział w obchodach 20. rocznicy wyborów do Sejmu?

Lech Kaczyński: Na pewno wezmę. Będą różne obchody.

Agnieszka Burzyńska: Wyobraża pan sobie obchody 4 czerwca bez Lecha Wałęsy?

Lech Kaczyński: Lech Wałęsa odegrał wtedy pozytywną rolę historyczną. Ja tego nigdy nie negowałem. Proszę pamiętać, że moja ocena Wałęsy z lat 80. to jest jedna sprawa. Natomiast inną sprawą jest pierwsza połowa lat 70., a jeszcze inną – i najważniejszą – jest pierwsza połowa lat 90., czyli jego prezydentura. Ja ją niezwykle krytycznie oceniam. To była po prostu tragedia – oparcie władzy o dawny aparat bezpieczeństwa i część generalicji.

Andrzej Stankiewicz: Czyli nie będzie panu brakować Lecha Wałęsy?

Lech Kaczyński: Jest jeszcze inny aspekt – jeżeli ktoś jest bez przerwy obrażany, i to grubym słowem, to trudno wymagać żeby mu brakowało obecności tego, kto obraża.

Agnieszka Burzyńska: Dziękujemy, naszym gościem był prezydent Lech Kaczyński.