Nie ma powodów do histerii w związku z przywróceniem przez Niemcy kontroli granicznych - przekonywał dziś w Brukseli minister ds. europejskich Rafał Trzaskowski. Podkreślił, że "ze strefą Schengen jeszcze nie dzieje się nic strasznego".

Nie ma powodów do histerii w związku z przywróceniem przez Niemcy kontroli granicznych - przekonywał dziś w Brukseli minister ds. europejskich Rafał Trzaskowski. Podkreślił, że "ze strefą Schengen jeszcze nie dzieje się nic strasznego".
Policyjna kontrola na autostradzie A8 na austriacko-niemieckiej granicy w pobliżu Bad Reichenhall /Andreas Gebert /PAP/EPA

Nie wpadajmy w żadną histerię. W tej chwili trwają dyskusje nad tym, jak radzić sobie z problemem imigracji. Musimy podejść do tego w sposób europejski i znaleźć europejskie rozwiązania i rzeczywiście nie uda się tego rozwiązać bez twardych decyzji a propos uszczelnienia granicy (zewnętrznej - red.). Nic strasznego się jeszcze nie dzieje, jeżeli chodzi o samą strefę Schengen - powiedział Trzaskowski dziennikarzom przed rozpoczęciem w Brukseli spotkania ministrów ds. europejskich.

Przypomniał, że wyjeżdżając do innych krajów UE zawsze trzeba mieć ze sobą dowód osobisty lub paszport. Nie trzeba podgrzewać atmosfery, czasowe kontrole na granicach w UE mogą się zdarzać - dodał.

Niemcy, by ograniczyć napływ imigrantów, przywróciły wczoraj czasowo kontrole na swoich granicach państwowych. Szef MSW Thomas de Maiziere zaznaczał przy tym, że działania władz będą początkowo koncentrować się na granicy z Austrią.

Zdaniem Trzaskowskiego, decyzja Berlina pokazuje, że "najpierw musimy rozwiązać problem, zanim zaczniemy się dzielić solidarnością". Polska będzie solidarna, ale zawsze będziemy dbali o to, by zapewnić, że staramy się radzić sobie ze źródłami problemu, a nie tylko z jego symptomami - mówił. W tej chwili widać, że samo otwarcie granic i powiedzenie, że będziemy się skupiać tylko na podziale obciążeń, nie wystarczy, bo to przyciąga niesłychaną liczbę emigrantów ekonomicznych. Widać, że dzisiaj nawet Niemcy dochodzą do tego samego wniosku, że trzeba przede wszystkim odpowiedzieć na źródła problemu, zabezpieczenie granic UE. Dopiero wtedy można być solidarnym w odpowiedzialny sposób, tak jak od samego początku postulowała pani premier (Ewa Kopacz) - ocenił.

Trzaskowski nie uważa, by decyzja Berlina była ostrzeżeniem, że jeśli kraje UE nie zgodzą się na propozycje KE ws. rozdziału uchodźców, to Niemcy zamkną granice. Niemcy stwierdzili, że rzeczywiście ta liczba imigrantów ekonomicznych jest zbyt duża, by sobie z tym poradzić - powiedział Trzaskowski. Wszyscy musimy się zastanowić, jak radzić sobie z tym problemem, ale też Niemcy powinni się zastanowić, czy nie powinni odrobinę zmienić swego podejścia. Ogłaszanie, że jesteśmy gotowi na przyjęcie niekontrolowanej fali (imigrantów), kończy się tym, że musimy podejmować drastyczne kroki - dodał.

Według ministra, rozwiązanie problemu wymaga zajęcia się kontrolą granicy zewnętrznej UE, dokonania jasnego podziału na uchodźców i imigrantów ekonomicznych oraz oddania w ręce państw członkowskich kontroli nad weryfikacją uchodźców pod kątem bezpieczeństwa.

W Brukseli odbędzie się dzisiaj spotkanie ministrów spraw wewnętrznych krajów UE. Będą oni dyskutować o sposobach złagodzenia kryzysu, w tym o proponowanym przez Komisję Europejską systemie rozdzielenia między państwa unijne 160 tysięcy uchodźców (według propozycji KE, do Polski miałoby trafić około 12 tysięcy imigrantów).

Zdaniem dyplomatów, dzisiaj nie zapadną jeszcze szczegółowe decyzje dotyczące przyjęcia planu KE. Na porannym spotkaniu państw Grupy Wyszehradzkiej (Polski, Czech, Słowacji i Węgier) powtórzono dotychczasowe stanowiska. Słowacja potwierdziła, że nie zgadza się na kwoty podziału uchodźców, a Węgry nie chcą być częścią planu relokacji - poinformował jeden z unijnych dyplomatów.

(edbie)