Trener reprezentacji Włoch Cesare Prandelli po raz kolejny wybrał się na pielgrzymkę. Tym razem do krakowskiego Sanktuarium Najświętszej Rodziny, aby podziękować za zwycięstwo w półfinale Euro 2012. Szkoleniowiec z kilkunastoma osobami pokonał pieszo trasę z Wieliczki do Nowego Bieżanowa.

W wyprawie Prandellemu towarzyszyli, kucharze i sztab szkoleniowców. Z hotelu wyszli w piątek około godziny 3 nad ranem. Droga do Krakowa zajęła im godzinę. Według wstępnych informacji, Włosi mają już zarezerwowany lot do Kijowa na finał z Hiszpanią. Samolot ma wystartować z Balic w sobotę po godzinie 11.

Przeszedł 21 kilometrów po awansie do ćwierćfinału

Była to najkrótsza dziękczynna wyprawa trenera reprezentacji Włoch. Wcześniej po zwycięstwach swoich podopiecznych udał się do Łagiewnik i na Bielany. Zakonnicy z Klasztoru Kamedułów jeszcze przed rozpoczęciem turnieju spotkali się z zawodnikami i sztabem szkoleniowym.

Wtedy Prandelli obiecał, że w przypadku wyjścia z grupy, wróci do klasztoru na Bielanach. Nikt, a w szczególności nie włoscy dziennikarze, nie spodziewał się jednak, że dotrzyma obietnicy i będzie chciał ją zrealizować w środku nocy.

Selekcjoner "Azzurrich", jego współpracownicy oraz wiceprezydent włoskiej federacji Demetrio Albertini, wyruszyli z hotelu w Wieliczce w piątek o godzinie 3 w nocy, krótko po powrocie z Poznania, gdzie wygrali z Irlandią 2:0. Pożegnali ich zawodnicy, którzy chwilę później znaleźli się w łóżkach. Cała pielgrzymka trwała 3,5 godziny. Cała grupa do hotelu wróciła o 7 rano... samochodem.