Gdy Jakub Błaszczykowski wykorzystał w 90. minucie rzut karny i dał Polakom prowadzenie nad Niemcami chyba nikt nie wątpił w to, że mecz na gdańskim stadionie przejdzie do historii. Niestety w doliczonym czasie gry wróciły polskie demony. Jakub Wawrzyniak poślizgnął się, obrońcy nie upilnowali rywali i Niemcy wyrównali. Ten remis jest jak przegrana - mówił po meczu Franciszek Smuda. Może jednak przesadza?

Patrząc obiektywnie, trzeba przyznać, że końcowy wynik jest sukcesem biało-czerwonych. Okoliczności, w jakich ten remis wywalczyliśmy, mogą boleć, ale niech piłkarze przypomną sobie, co się działo na boisku w pierwszej połowie. Jeszcze przed meczem Sławomir Peszko zapewniał, że Polacy wyjdą na Niemców "z pianą", co miało chyba oznaczać wściekłe ataki od pierwszego gwizdka. Akurat w przypadku Peszki wściekłość była, ale z powodu jego nieporadności.

Skrzydłowy FC Koeln miał trzy okazje do zdobycia bramki. Nie wykorzystał żadnej. Z pianą bronił natomiast młodziutki Wojciech Szczęsny, który przeczy piłkarskim teoriom, że bramkarz jest jak wino - im starszy, tym lepszy. Pewność i dojrzałość z jaką zatrzymywał Podolskiego, Klosego, czy Lahma budzi najwyższy szacunek.

Szczęsny nie jest materiałem na gracza światowej klasy, on już się nim staje. No dobrze, ale to nie na bramkarzu powinna opierać się gra Polaków, którzy zamierzają wyjść z grupy na Mistrzostwach Europy. Na kim więc?

Najgorzej sytuacja wygląda w obronie. Pomysł, aby filarem defensywy został Arkadiusz Głowacki, od początku budził wątpliwości. Wszak obrońca ten zawalił już niejeden mecz. Błędów nie ustrzegł się także Wawrzyniak, oczywiście poślizgnąć się może każdy, ale zrobić to w takim momencie, z takimi konsekwencjami, to jest jakiś wyznacznik piłkarskiego kunsztu, nosa, osobowości, to jest wyczucie chwili, a raczej jego brak. Są obrońcy którym się ufa i tacy, którym się nie ufa.

Z coraz większym uznaniem spoglądam na poczynania Roberta Lewandowskiego. Jego osoba jest świetnym przykładem jak wiele daje gra w dobrym, zachodnim klubie. Lewandowski w Lechu to był wielki talent. Lewandowski po ponad roku gry w Borussii Dortmund to gracz bardziej kompletny, bardziej dojrzały, obyty. Dużo widzi, dużo potrafi. Ma jeszcze nonszalanckie zagrania, nie walczy zaciekle o każdą piłkę, ale są to rzeczy do naprawienia. To gracz, który nie boi się walki z lepszymi od siebie i często tę walkę wygrywa.

Na ogrywanie Niemców, a także innych wielkich, stać też Błaszczykowskiego. W Gdańsku skrzydłowy miał jedną akcję, która jest wyznacznikiem jego talentu. W drugiej połowie, mając przed sobą bodajże Schmelzera, popatrzył spokojnie, założył rywalowi "siatkę" i gdy chciał go minąć, został taktycznie sfaulowany. Jeśli częściej będzie brał na siebie odpowiedzialność, jeśli częściej będzie ryzykował akcje sam na sam, stanie się kapitanem z prawdziwego zdarzenia. Szczęsny, Lewandowski, Błaszczykowski. To ciągle za mało na drużynę, która ma zawojować Euro 2012.

Zwłaszcza, że druga strona tego medalu to wspomniani Głowacki, Wawrzyniak i Peszko. Ale mankamentów jest więcej. Bezsensownie tracimy piłkę, nie potrafimy przeciwstawić się pressingowi, nie umiemy stwarzać zagrożenia ze stałych fragmentów gry. Do mistrzostw coraz mniej czasu, a pracy jakby tyle samo. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdyby Niemcy musieli ten mecz wygrać, to by go wygrali.