Jeden z dwóch odcinków autostrady A2 nie będzie miał ostatniej warstwy asfaltu na Euro 2012. Kierowcy mają jeździć po podbudowie drogi. Taki zapis znalazł się w umowie poświęconej warunkom dokończenia 30-kilometrowego odcinka trasy, porzuconego przez Chińczyków - ustalił reporter RMF FM Paweł Świąder. Problem w tym, że ta podbudowa po mistrzostwach może wymagać napraw.

Co więcej nie wiadomo, z jaką prędkością kierowcy będą mogli podróżować po tej wybrakowanej autostradzie. To będzie zależeć od konsultacji z policją - mówią urzędnicy w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Ale problem w tym, że i policjanci nie mają pojęcia, jaka prędkość będzie odpowiednia dla nierównej podbudowy drogi.

Faktem jest, że brak ostatniej, wierzchniej warstwy, ścieralnej wynegocjowało konsorcjum, z którym podpisano umowę. Adrian Furgalski, ekspert transportowy zwraca uwagę, że po mistrzostwach, a przed położeniem właściwego asfaltu być może trzeba będzie nieco tę podbudowę poprawić. Będzie musiała zostać sfrezowana - jak podają specjaliści z Generalnej Dyrekcji. Przy czym nigdzie w umowach nie jest zapisane, kto za to będzie płacił - dodaje.

Rzecznik GDDKiA zaprzecza własnym specjalistom - Urszula Nelken mówi, że po trzech tygodniach najazdu kibiców nic się podbudowie drogi nie stanie.

Ale jest jeszcze jeden kłopot. Jak w ogóle odebrać i oddać do ruchu nieukończoną trasę.