Elektrycy, którzy pracują na budowie stadionu na Euro 2012 we Wrocławiu, nie wrócili do pracy. Swoje obowiązki przestali wykonywać wczoraj po południu, bo od początku roku nie dostali wypłat. 11 maja arenę powinna przejąć UEFA. Na nieco ponad miesiąc przez tym terminem, stadion oficjalnie jest nadal w budowie. Tymczasem firma odpowiedzialna za instalacje zerwała dziś kontrakt z głównym wykonawcą.

Wrocławski stadion na 64 dni przed Euro 2012 to wciąż plac budowy. Protestujący elektrycy twierdzą, że oddanie UEFA stadionu 11 maja jest mało realne. Zdają sobie sprawę, że może ich zastąpić kolejna firma, ale nie oznacza to, że prace ruszą z kopyta. Zanim te firmy się nauczą tego stadionu, to Euro przejdzie i minie jeszcze kilka lat - powiedział jeden z protestujących reporterce RMF FM. Codziennie dojeżdżam tu z Dzierżoniowa, nikt już nie chce mi pożyczać, co ja mam w domu powiedzieć? Jak święta zrobić? - skarży się drugi. Pracownicy podkreślają, że oni stadion znają na pamięć. Wiemy, gdzie jest każda rozdzielnica i wiemy, gdzie leci każdy obwód - dodaje.

Prace budowlane na wrocławskim stadionie mają się zakończyć do końca kwietnia. Trwa tam jeszcze budowa m.in. parkingu dla autobusów oraz wykończenie kiosków na esplanadzie.

Zaległości rzędu kilkuset tysięcy złotych

Elektrycy, którzy nie dostali pieniędzy od początku roku, nie mieli żadnych wątpliwości, czy przerwać pracę. Starczy tłumaczenia w domu, że "nie ma, nie ma, nie ma, może jutro". Tak dalej się nie da - mówi rozgoryczony protestujący. On i jego koledzy nie dostają pieniędzy od podwykonawcy, zatrudnionego przez generalnego wykonawcę. Ten z kolei twierdzi, że swoim firmom płaci i nie rozumie finansowych zatorów.

Dwie protestujące przed bramą stadionu firmy walczą w sumie o 800 tysięcy złotych. Właściciel jednej z firm Zbigniew Frysztak powiedział nam, że nie może sobie pozwolić na prace charytatywne, bo zatrudnia setkę elektryków.

Finansowe przepychanki

Przed stadionem protestuje około 60 pracowników z firm ANP Rybak i "Zbart" S.C. Obie są podwykonawcami firmy Imtech.

Jak powiedział dyrektor kontraktu z firmy Max Boegl Jens Stark, wypłaty pieniędzy dla firmy Imtech rzeczywiście zostały wstrzymane i nie zostaną wznowione, dopóki firma nie przekaże oświadczenia o wypłacie zaległych świadczeń swoim podwykonawcom. Chcemy być pewni, że te pieniądze trafią do podwykonawców, dlatego zdecydowaliśmy się na taki krok - podkreślił.

Tymczasem Firma Imtech w umieszczonym w internecie oświadczeniu napisała, że ze względu na zaległości finansowe ze strony firmy Max Boegl zrywa dotychczasową umowę. Od końca listopada 2011 r. Imtech Polska nie otrzymuje wymagalnych płatności ze strony Generalnego Wykonawcy Stadionu, firmy Max Bögl (...) Brak tych płatności oznacza także brak możliwości pokrywania naszych należności wobec podwykonawców i dostawców. Taka sytuacja uniemożliwia naszej Firmie kontynuowanie prac na Stadionie i skutkuje tym, iż - przewidywany jako jedna z aren zbliżających się Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej EURO 2012 - Stadion Miejski może nie zostać ukończony - czytamy w oświadczeniu.

Przedstawiciel firmy Max Bogel Jan Wawrzyniak przyznał, że decyzja firmy Imtech była zaskoczeniem. Będziemy zmuszeni wprowadzić plan awaryjny, nie mogę jednak zdradzić jego szczegółów - powiedział Wawrzyniak.