"Dlaczego mam robić to, co każą mi inni? Będę działał po swojemu" - zapowiada przed wtorkowym meczem z Rosją trener reprezentacji Polski Franciszek Smuda. Pytany, dlaczego w spotkaniu z Grecją przy stanie 1:1 nie wprowadził żadnej zmiany w składzie, odpowiada krótko: "Mam swoje zasady, które zwykle okazują się słuszne".

Pytany przed dziennikarzy szkoleniowiec przyznał, że planował dokonać zmiany w piątkowym spotkaniu z Grecją. Macieja Rybusa miał zastąpić Paweł Brożek, ale - jak twierdził Smuda - czerwona kartka dla Wojciecha Szczęsnego wymusiła na nim wycofanie się z tej decyzji. Czerwona kartka dla bramkarza zmieniła wszystko. Jeśli grając w dziesiątkę, wprowadzi się zbyt wiele zmian, może to się skończyć "zepsuciem całej maszyny". Z doświadczenia wiem, że w takiej sytuacji przesadzanie ze zmianami powoduje tylko i wyłącznie bałagan - wyjaśniał 63-letni trener.

Zapowiedział, że wyjściowa jedenastka na mecz z Rosją nie będzie specjalnie różnić się od tej ze spotkania z Grecją. Nie będzie wiele zmian. Może jedna. Piłkarze są zmęczeni, ale mamy jeszcze trzy dni. We wtorek wszyscy będą w dobrej formie. W Rosji gra wielu doświadczonych zawodników, ale my się ich nie boimy. Dlaczego mielibyśmy się bać? Gramy przecież u siebie - podkreślał.

Włosi o Smudzie: Nie jest orłem

Smuda zebrał po meczu z Grecją wiele krytycznych ocen. Suchej nitki nie zostawiła na nim włoska "La Gazzetta dello Sport". Zwróciła uwagę, że polski szkoleniowiec nie reagował, kiedy należało zareagować i zmienić coś w grze drużyny. Włscy dziennikarze w przeciwieństwie do samego trenera uważają, że po czerwonej kartce dla Szczęsnego trzeba było dać wsparcie Lewandowskiemu, dać odetchnąć Polanskiemu i Obraniakowi. Zamiast tego - jak napisali - doszło do "polskiej tragedii". On nie jest orłem, zgubił się w labiryncie - podsumowali postawę Smudy.

Ze "Sborną" Polacy zmierzą się we wtorek na Stadionie Narodowym w Warszawie. Cztery dni później czeka ich jeszcze mecz z Czechami we Wrocławiu.