W piątek 8 czerwca będę miał szczęście usiąść na Stadionie Narodowym w Warszawie i razem z prawie 60 tysiącami widzów zobaczę otwarcie Mistrzostw Europy. Będę mógł dopingować polskich piłkarzy walczących z Grecją w pierwszym meczu Euro 2012.

Myślę, że nie do końca zdajemy sobie sprawę, czego jesteśmy świadkami. To największa - obok Igrzysk Olimpijskich i piłkarskich Mistrzostw Świata - impreza sportowa we współczesnym świecie. Doczekaliśmy się czegoś, o czym zawsze marzyliśmy. Najlepsi piłkarze przyjechali do Polski i sąsiedniej Ukrainy, zagrają na stadionach, o których kibice kiedyś mogli tylko śnić.

Pamiętam, jak jeszcze dekadę temu dopingowaliśmy drużynę Wisły Kraków, która pod wodzą Henryka Kasperczaka spisywała się znakomicie w europejskich pucharach. Mecze odbywały się w Krakowie na prymitywnym stadionie, murawa nie była podgrzewana, deszcz lał się nam za kołnierz, a my zastanawialiśmy się, czy kiedyś doczekamy się obiektów piłkarskich z prawdziwego zdarzenia.

Minęło 10 lat i Polska organizuje Euro, ma stadiony, których nie musi się wstydzić, i piłkarzy, którzy są w stanie - wierzę w to - nawiązać wyrównaną walkę z najlepszymi.

Już wiem, że to będzie udana impreza. Tysiące kibiców na treningach Włochów, Niemców, Holendrów pokazują, że Polacy czekają na Euro, że są spragnieni emocji sportowych na najwyższym poziomie, że potrafią kulturalnie kibicować nie tylko swoim piłkarzom. Bez względu na to, czy wyjdziemy z grupy czy nie na długo zapamiętamy, że tym razem piłkarski świat pojawił się u nas.

Pochwalmy się tym, co mamy najlepsze, wyrzućmy kompleksy. Nie słuchajmy Jana Tomaszewskiego, który był genialnym bramkarzem, ale jest beznadziejnym politykiem. Nie dajmy się manipulować, podobno obiektywnej, telewizji BBC, która w jednostronnym reportażu pokazała Polskę i Ukrainę, jako kraje pełne grasujących rasistowskich i antysemickich bojówek. Jeśli jednak w tłumie prawdziwych kibiców znajdą się pseudokibice, reagujmy stanowczo. Mam nadzieję, że odpowiednie służby będą wiedziały, co zrobić, aby nikt nie zakłócił święta, na które wszyscy czekamy.

W 2003 roku Ukrainiec Hryhorij Surkis rzucił pomysł zorganizowania Euro w Polsce i na Ukrainie, a żyjący jeszcze wtedy wielki polski trener Kazimierz Górski miał przekonywać rodaków, że jak nie wyślą kuponu w totka, to nie wygrają. Co szkodzi spróbować? Spróbowaliśmy i się udało, a walczyli o to ludzie z różnych opcji politycznych. W piątek o 18 Błaszczykowski i spółka wyjdą na murawę Stadionu Narodowego. Zabrzmi Mazurek Dąbrowskiego. Wielu, którzy, na co dzień mają gdzieś futbol, będzie ściskać palce za naszych. Zacznie się wielkie święto, na które będzie patrzeć świat. Jestem dumny, że Euro jest w Polsce.