Niemal mityczny heroizm swojej drużyny narodowej w meczu z Polską podkreślają greckie media. Dużo miejsca poświęcają też hiszpańskiemu arbitrowi, którego krytykują za niesłuszne - ich zdaniem - decyzje.

Pierwszą połowę zepsuł sędzia, ale w drugiej grecka jedenastka zaprezentowała zupełnie inne oblicze. Mecz, który będzie długo wspominany, wygrać mogły oba zespoły, ale skończyło się remisem - napisał o meczu otwarcia Euro 2012 portal "Goalnews". "LiveSport" ocenił z kolei: Mogliśmy zwyciężyć. Szansa umknęła, gdy Giorgios Karagounis w 71. minucie nie wykorzystał rzutu karnego.

Podobne komentarze usłyszeli widzowie programu telewizyjnego "Ta Nea", gdzie padło stwierdzenie, że zmarnowana jedenastka i niewiarygodnie zły sędzia zniweczyły szanse na sukces, a także: Mieliśmy na boisku dwóch rywali - Polaków i hiszpańskiego arbitra.

"Sport tou Vorra" chwalił zaś greckich piłkarzy za grę z sercem. Momentami wyglądali jak heroiczni bohaterowie starożytności - napisał.

Również dziennik "Kathimerini" pisał o "żałosnej postawie arbitra". Mecz podsumował jednak optymistycznie, podkreślając, że remis z drużyną gospodarzy daje Grekom nadzieję na awans do kolejnej rundy.

Emocji nie brakowało

Faktycznie Grecy wykazali się w meczu z Polską niezwykłym hartem ducha. Na drugą połowę wychodzili ze stratą jednego gola (w 17. minucie bramkę dla biało-czerwonych zdobył Robert Lewandowski) i w dziesiątkę, bo pod koniec pierwszej odsłony Sokratis Papastathopoulos zobaczył drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Już w 51. minucie podopiecznym Fernando Santosa udało się jednak doprowadzić do wyrównania (celnym strzałem popisał się Dimitris Salpingidis). Ten wynik nie zmienił się nawet, kiedy po faulu Wojciecha Szczęsnego sędzia podyktował rzut karny dla Greków - świetną interwencją popisał się wtedy Przemysław Tytoń.

Kilka minut później Salpingidis ponownie umieścił wprawdzie piłkę w naszej bramce, ale sędzia odgwizdał spalonego.