I tym razem akurat nie jest to moje zdanie - co ja tam wiem o kibicowaniu. Tak powiedziało mi kilku zażartych fanów futbolu, z którymi niedawno rozmawiałam. Dlaczego Euro ich nie kręci? "Bo to piknik, a nie piłka".

Zobacz również:

"Pikniki, zgredy, Janusze" - tak moi rozmówcy mówią o kibicach, którzy chodzą na mecze tylko po to, żeby popatrzeć na piłkę. Kiedy pytam, co dla nich jest najważniejsze, odpowiadają: "Hooliganka i zadyma". Ojojoj - robi się tendencyjnie, prawda? Nie, ten blog nie będzie o złych kibicach, którzy biją się po buziach. Dobrze wszyscy wiemy, że to tylko drobna część fanów futbolu, odmienna od tych, którym chodzi tylko o szlachetną, sportową rywalizację. I od razu zaznaczam, że ja też wiem i nie zamierzam ani generalizować, ani twierdzić, że wszyscy kibice to chuligani. OK? Jak OK., to jedźmy dalej.

A więc - kim są moi rozmówcy? Jak sami mówią, pochodzą z małych miast, kibicują małym drużynom. "IV liga podwórkowa" - śmieją się. Ale są dumni, bo ich drużyny ostatnio awansowały. Kibicują im od zawsze. To dla nich forma patriotyzmu lokalnego. Te wyznania jednak wyciągam z nich trudem.

Znacznie chętniej mówią o tym, że ich drużyna ma "najlepszą hooligankę". Że mecz jest dobry, kiedy jest zadyma. Dlaczego się biją? "Żeby pokazać charakter". "Nie możesz pokazać charakteru nie obijając nikomu twarzy?" - pytam. Nie, bo chodzi o to, żeby "oni" się bali. Oni - przeciwnicy. Sugestię, że może są słabi, skoro ciągle muszą udowadniać samym sobie swoją siłę, pomijają milczeniem.

Chętnie mówią za to o ustawkach, przepychankach z policją. Bo policji nienawidzą najbardziej - policja ściga ich bezpodstawnie, żeby nabijać sobie statystyki. Kogo jeszcze nienawidzą? "Pedałów, lesb, Żydów, antify i całej lewej strony". Czemu mnie to nie dziwi. Tak samo jak odpowiedź "nie wnikaj w temat", kiedy pytam, ilu "pedałów i Żydów" znają.

Mają swoje zasady. Stadionów nie demolują, bo to robią "tylko debile". Oburza ich, że w ich mieście mecz można kupić za skrzynkę piwa. No i nie biją przypadkowych ludzi. "Nie ma takiej możliwości, tylko przeciwnicy". Po to też te ustawki. Mój rozmówca właśnie leczy kontuzję, którą sobie zafundował podczas jednej z nich. "Wracam do formy" - cieszy się.

O Euro zdanie mają złe. I bardzo brzydko mówią, co należy z nim robić. Pojechać - nie pojadą, bo na zadymę nie ma co liczyć ("same pikniki tam będą i Janusze". A, zapomniałam, pikników też nienawidzą). A o polskiej reprezentacji zdanie mają podobne, jak Jan Tomaszewski.

Tak więc nie lękajcie się, Brytyjczycy, nie lękaj się, BBC. Nasi potworni kibice zostaną w swoich prowincjonalnych lasach, a nasi Janusze nic Wam nie zrobią. Naszych okrutnych i przerażających Hools, wymachujących maczetami zabraknie na trybunach wymuskanych aren. Ich "stadiony nienawiści" nie spełniają warunków obiektów na Euro.

Piszę to wszystko z ironią. Dlaczego? Może dlatego, że z prowincjonalną hooliganką rozmawiałam tylko raz, na czacie, moment wybrałam na chybił trafił. I może trafiłam na niereprezentatywną grupę. Żartowali ze mnie? Może. Chcieli się popisać? Może. Mówili serio? Może. Bo albo mają do siebie ogromny dystans, albo niezłe z nich łobuzy, albo nieprzypadkowo chcą szpanować właśnie w ten sposób. Zdecydujcie sami.

Którąkolwiek odpowiedź wybierzecie, będzie znacząca i mówiąca sporo o polskim kibicowskim świecie. I tym z prowincji, i tym z wielkich miast.

P.S. A wracając do Tomaszewskiego - skoro Sol Campbell tak serdecznie odradza przyjazd do Polski swoim rodakom, dlaczego nie wysłać mu do pomocy naszego posła? Pan Jan już raz zatrzymał Anglię. Może i tym razem okaże się skuteczny?

P.S. Żeby nie było tak poważnie - obejrzyjcie koniecznie filmik poniżej. Czy naprawdę futbol nie mógłby zawsze być taki?:)