W ostatnim badaniu krwi hiszpańskiej pielęgniarki Teresy Romero nie stwierdzono już obecności wirusa Ebola. Jeśli drugie, zaplanowane na poniedziałek badanie potwierdzi nieobecność wirusa, będzie to najprawdopodobniej oznaczało wyleczenie Romero.

Niezależnie od wyników, pielęgniarka na razie nie zostanie wypisana ze szpitala - choroba mocno nadwyrężyła jej płuca, dopiero od niedawna też jest w stanie jeść. Kobieta poddana była jednocześnie kilku eksperymentalnym terapiom. Podawano jej leki antywirusowe i osocze krwi chorego, który zwalczył wirusa. Nie wiadomo, które z tych leków i w jakiej mierze pomogły jej przezwyciężyć chorobę, której śmiertelność wynosi około 70 proc.

Teresa Romero zaraziła się ebolą opiekując się hiszpańskim duchownym, który został poddany leczeniu w Madrycie po przewiezieniu z Sierra Leone. Najprawdopodobniej do zakażenia doszło, kiedy zdejmowała kombinezon ochronny po wyjściu z pokoju pacjenta. Hiszpanka była pierwszą osobą zarażoną ebolą poza Afryką Zachodnią. Jej zachorowanie wzbudziło w Hiszpanii bardzo ostre debaty wokół stanu służby zdrowia. Pracownicy szpitala Carlosa III, gdzie doszło do zarażenia, wskazywali, że osobom, które miały kontakt z chorymi na ebolę, nie zapewniono odpowiedniego przeszkolenia ani materiałów ochronnych. Skandal wywołał też fakt, że Romero, która znajdowała się pod obserwacją ze względu na swój kontakt z chorym duchownym, nie została hospitalizowana, kiedy po raz pierwszy poskarżyła się na gorączkę - 30 września.