Hazardowa komisja śledcza poszerzyła listę świadków m.in. o byłego pracownika Totalizatora Sportowego Marka Przybyłowicza. Zdecydowała też, że zwróci się o przekazanie komisji korespondencji Marcina Rosoła.

Przybyłowicz, poza pracą w TS, był szefem warszawskich wyścigów konnych, ale - co istotne dla sprawy badanej przez sejmowych śledczych - już 14 lipca 2009 r. pisał w liście do kancelarii premiera o lobbingu prowadzonym na rzecz biznesmenów z branży hazardowej.

Donosy Przybyłowicza - jak tłumaczył komisji były szef gabinetu politycznego ministra sportu Marcin Rosół - miały być też przyczyną wycofania Magdaleny Sobiesiak z konkursu na członka zarządu Totalizatora Sportowego.

Rosół twierdził, że w celu przekazania informacji o donosach Przybyłowicza, spotkał się w warszawskiej restauracji "Pędzący królik" z córką Ryszarda Sobiesiaka. Jak tłumaczył przed komisją śledczą, z uwagi na tę sytuację zasugerował jej, aby wycofała aplikację, ponieważ jeśli wygra konkurs, to pan Przybyłowicz swoimi pismami będzie zatruwał życie jej, jej ojcu, ministrowi Drzewieckiemu i w końcu także jemu.

Komisja przyjęła też wniosek o udostępnienie korespondencji elektronicznej Rosoła w latach 2008/2009. Śledczy ponadto zdecydowali, że wystąpią do ministra skarbu z żądaniem protokołów posiedzeń i innych dokumentów Rady Nadzorczej, Zarządu, Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy Totalizatora Sportowego dokumentujących m.in. powołanie w skład Rady Nadzorczej Andrzeja Rzońcy, Pawła Łatacza i Moniki Rolnik oraz odwołania Wiktora Wojciechowskiego i Jerzego Kubary.

W czasie dzisiejszego posiedzenia nie przeszedł wniosek posłanki PiS Beaty Kempy, która chciała także zwrócenia się do kancelarii premiera z żądaniem przedstawienia dokumentów dotyczących wysokości premii i nagród przyznawanych szefom gabinetów politycznych we wszystkich resortach w okresie od 16 listopada 2007 r. do 19 października 2009 r. Składając wniosek, Kempa wyjaśniała, że jest to potrzebne do weryfikacji doniesień medialnych na temat wysokich nagród, jakie Rosołowi miał przyznawać b. minister sportu Mirosław Drzewiecki. Według "Rzeczpospolitej", Rosół miał poza wynagrodzeniem podstawowym dostać dodatkowo 60 tys. złotych w formie nagród.