Sanepid w Tarnobrzegu ustalił, że zarażona wirusem A/H1N1 kobieta z Podkarpacia miała bezpośredni kontakt tylko z pięcioma osobami - to mąż, dwóch synów, lekarka i pielęgniarka z przychodni zdrowia. Lekarka i pielęgniarka zostały objęte nadzorem epidemiologicznym, podano im leki antywirusowe. Żadna z pięciu osób nie ma objawów grypy.

Epidemiolodzy z Rzeszowa prześledzą wszystkie kroki, jakie zostały podjęte po informacjach o podejrzeniu zarażeniu świńską grypą. To, co pocieszające, to stale poprawiający się stan zdrowia pacjentki. Nie ma żadnych dramatycznych zmian. Objawy wciąż są u pacjentki, która jest chora, natomiast u rodziny nie ma żadnych. To bardzo optymistyczne - powiedziała reporterowi RMF FM Aneta Dyka-Urbańska, rzeczniczka mieleckiego szpitala, w którym jest hospitalizowana chora kobieta.

Z informacji naszego reportera wynika, że pacjentka zostanie w szpitalu do poniedziałku. Od męża i trzech synów chorej kobiety lekarze też pobrali próbki i czekają na wynik badania. Wyniki powinny być jutro, najpóźniej w sobotę i to od nich zależy, czy i kiedy te trzy osoby wrócą do domu. Do szpitala w Mielcu może też trafić na obserwację jedna z osób, które 2 maja wracała tym samym samolotem, co zarażona wirusem 58-latka.

Nasza dziennikarka dodzwoniła się do syna zarażonej kobiety. Zapewnia, że jego mama dobrze się czuje, choć jak przyznaje, nie mają ze sobą kontaktu. Kobieta do końca leczenia będzie odizolowana od rodziny oraz innych pacjentów. W następny dzień po przyjeździe poczuła się nieswojo. Katar, nic szczególnego. Trafiła do lekarza rodzinnego. Zwróciła uwagę lekarzowi na tą sytuację, skąd wróciła i od razu trafiła do szpitala zakaźnego. Mi z nerwów i ze strachu tylko ciśnienie skoczyło - powiedział pan Sebastian.

Kobieta wróciła 2 maja ze Stanów Zjednoczonych. Już po przylocie zdradzała pierwsze objawy choroby. Miała niewydolność oddechową i stan podgorączkowy. Trzy dni później zgłosiła się do szpitala. Po pierwszych badaniach jej stan wzbudził podejrzenia lekarzy. W środę późnym popołudniem wyniki badań potwierdziły, że kobieta jest zarażona grypą typu A/H1N1. Została umieszczona na oddziale zakaźnym szpitala w Mielcu.

Służby dotarły do pasażerów feralnego lotu

Inspektorzy sanitarni dotarli już do większości pasażerów samolotu, którym leciała kobieta zarażona wirusem grypy A-H1N1. Na pokładzie maszyny było 178 pasażerów oraz 9 członków załogi. Do soboty będą oni objęci nadzorem epidemiologicznym.

Objęcie nadzorem polega na tym, że pojawia się inspektor służb sanitarnych u osoby, która może być podejrzana o infekcję. Przeprowadza z nią krótki wywiad epidemiologiczny. Pojawia się tam codziennie. Jeżeli nie ma objawów, nie ma problemów. Jeżeli zauważy, że są pewne objawy, które mogą sugerować zachorowania, kieruje taką osobę do szpitala zakaźnego - wyjaśniła wiceminister zdrowia Adam Fronczak.

Do czego służy infolinia?

Służby dopiero wczoraj późnym wieczorem ogłosiły, o który lot chodziło. Przez parę godzin wiele osób, które tego dnia wracały samolotami ze Stanów, nerwowo próbowało to ustalić. Między innymi Pan Piotr, który od razu zadzwonił do infolinii Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Pani nie wiedziała, ani jaki to lot, ani co w tej sytuacji zrobić. Poprosiłem więc o jakiś kontakt, podano mi numer komórki, nie odezwał się nikt, sekretarka miała przepełnioną skrzynkę, nie dało się nagrać - opowiada pan Piotr naszemu dziennikarzowi.

Telefon na policję i straż graniczną skończył się radą, by pan Piotr i jego znajomi pozostali w domach i w razie niepokojących objawów - skontaktowali się z lekarzem. Późnym wieczorem dopiero okazało się, że rzeczywiście nasz słuchacz był na pokładzie feralnego samolotu. Nie mam na razie żadnych objawów, w związku z tym uznaję, że się nic nie dzieje. Prawdopodobieństwo zarażenia jest małe - powiedział Pan Piotr.

Infolinia nie jest od tego, żeby podawać informacje w sprawie numeru lotu - usłyszał nasz reporter od rzecznika Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Infolinia mówi ogólnie o grypie, tam siedzą eksperci, to nie jest telefon alarmowy - powiedział Jan Bondar. Nasz reporter Krzysztof Zasada zapytał więc, czy telefon od pasażera feralnego rejsu na numer podany przez GIS może ułatwić ustalenie listy osób zagrożonych wirusem. W zasadzie nie powinien nigdzie dzwonić, bo nic mu nie jest - usłyszał w odpowiedzi od Jana Bondara, który dodał, że sami znajdziemy pasażerów.

Światowa Organizacja Zdrowia potwierdziła w środę 1658 przypadków zachorowania na grypę A/H1N1 w 23 krajach, w tym 30 zgonów - 29 w Meksyku i jeden w USA.

Dane te, które WHO publikuje na podstawie oficjalnych notyfikacji od rządów poszczególnych państw, nie uwzględniają jeszcze podanej w środę przez ministra zdrowia Meksyku liczby 42 potwierdzonych ofiar śmiertelnych nowej grypy w tym kraju.

Także informacja o zgonie drugiej osoby w USA, podana we wtorek przez władze amerykańskie, nie została jeszcze uwzględniona, ponieważ WHO nie otrzymała w tej sprawie formalnego powiadomienia.