Rządowe projekty ustaw o pomocy dla obywateli Ukrainy i mrożeniu cen prądu wciąż nie trafiły do Sejmu. Ich wejście w życie powinno nastąpić 1 października, znów będzie jednak zależało od dobrej woli prezydenta. Tym razem, żeby je storpedować, Karol Nawrocki nie musi nawet ustaw wetować, wystarczy że wykorzysta czas na namysł.
Przyczyną problemu jest upływ czasu i historia sporu o te regulacje.
Wetując ich poprzednie wersje prezydent wysłał do Sejmu własne projekty, które mogłyby je zastąpić. Marszałek Sejmu zamroził je jednak skierowaniem do trwających 30 dni konsultacji. Mimo próśb szefa Kancelarii Prezydenta RP i upływu dwóch tygodni, Sejm nie podjął nad nimi pracy. Rząd w tym czasie wciąż pracuje nad własnymi projektami, które wczoraj przeszły przez Komitet Stały Rady Ministrów, a będą uchwalone dopiero w przyszłym tygodniu. Nawet jednak jeśli Sejm uchwali je w przyszłym tygodniu, Senat zrobi to dopiero najwcześniej pod koniec września - posiedzenie ma się odbyć 24-25 września.
W efekcie Karol Nawrocki otrzyma do podpisu ustawy na zaledwie kilka dni przed ich oczekiwanym wejściem w życie, co ma nastąpić następnego dnia po ich opublikowaniu.
Jedna z nich dotyczy statusu setek tysięcy przebywających w Polsce obywateli Ukrainy, druga - wygasającej we wrześniu ochrony przed wzrostem cen energii. Prezydent na ich uważną lekturę i przemyślenie nie będzie jednak miał 21, ani nawet (jeśli rząd uznałby je za pilne) 7 dni.
Rozwiązaniem byłoby przyspieszenie posiedzenia Senatu, jednak nic na nie nie wskazuje, a senatorowie wciąż mają wakacyjną przerwę.
Jeśli Senat nie wniesie do nich poprawek nawet pierwszego dnia posiedzenia (a trudno wierzyć, że podejmie decyzję natychmiast), Karolowi Nawrockiemu zostanie na ich podpisanie tylko 6 dni. Jeśli zrobi to nazajutrz, 25 września - zostanie mu ich tylko 5. Decyzję będzie więc podejmował niejako pod przymusem, w efekcie działań koalicji, korzystającej z możliwości, jakie przepisy dają rządowi, marszałkowi Sejmu i parlamentarnej większości.
Rządzący kolejny raz więc starają się wymusić podpisy prezydenta, tym razem jednocześnie blokując jego propozycje. Jaki ma sens konsultowanie projektów prezydenta, jeśli sejmowa większość przetrzymuje je w zamrażarce do czasu aż będzie mogła te same sprawy uregulować z inicjatywy i według pomysłów rządu?
Pamiętający umyślne połączenie w jednej ustawie kwestii wiatraków i mrożenia cen prądu, co sam nazywał szantażem, Karol Nawrocki tym razem nie musi jednak sięgać do weta.
Prezydent może zablokować wejście w życie tych rządowych ustaw po prostu wykorzystując czas, jaki na namysł nad ich podpisaniem daje mu konstytucja.