Racjonalizacja wydatków, ujednolicenie cen i ukrócenie korupcji - to główne założenia nowej ustawy refundacyjnej, które przedstawiło dziś Ministerstwo Zdrowia. Zmiany dotkną wszystkich i pacjentów i aptekarzy i koncerny farmaceutyczne. Z tego ostatniego - nieoficjalnie - resort Ewy Kopacz cieszy się najbardziej.

Zgodnie z założeniami Ministerstwo zyska teraz pełną kontrolę nad wszystkimi decyzjami refundacyjnymi. Bez wyjątku. Listy leków refundowanych nie będą odtąd ogłaszane w formie rozporządzenia, ale obwieszczeń. Pozwoli to na częstszą aktualizację wykazu. Teraz będzie on publikowany nawet raz w miesiącu - zapowiada resort.

Kolejna poważna zmiana to sposób wprowadzania leków na listę. Będzie on znacznie bardziej przejrzysty, o co zadbają specjalnie powołane do tego zespoły. Będą czuwały nad walką z działaniami korupcyjnymi.

Koniec z rabatami. W aptekach wszystkie leki refundowane będą teraz miały identyczną cenę. Dzięki temu będziemy mieli do czynienia nie z umowami "koncern - apteczny farmaceuta", a z rzeczywistą konkurencją cenową między producentami leków. Dzięki temu - według resortu oczywiście - w rezultacie za leki zapłacimy mniej.

Dla ministerstwa zdrowia nowa ustawa refundacyjna będzie sukcesem, który sprawi, że polska polityka lekowa będzie na iście europejskim poziomie.

Zapowiedzi zapowiedziami, a rzeczywistość rzeczywistością. Plany brzmią bardzo dumnie, ale są jeszcze przed konsultacjami społecznymi, wiele więc w projekcie może się zmienić. Nie znamy też konkretnego terminu wejścia w życie nowych przepisów, ale już teraz wiemy, że sama ich zapowiedź budzi gigantyczny opór koncernów farmaceutycznych. Zatem do wejścia w życie rewolucji czeka nas jeszcze długa i wyboista droga. Niewykluczone, że minister Kopacz i jej współpracownicy (nie pierwszy raz w tej kadencji) potłuką sobie na niej kolana.