Nocne kluby Cocomo zmieniają nazwy. Zaczynają działać pod szyldem Kociak, Pożądanie, Dzika Noc, Pocałunek, Jedna Noc - donosi "Gazeta Wyborcza". "To częsta praktyka, gdy pojawiają się problemy wizerunkowe" - mówi gdański adwokat Paweł Zieliński.

REKLAMA

Kluby działały w 23 miastach. Część klientów po wizytach budziła się z wyczyszczonymi rachunkami bankowymi. Tancerki naciągały ich na drogie drinki i prywatne tańce erotyczne.

Właściciel sieci lokali - krakowska firma Event - na swojej stronie internetowej opublikował krótkie oświadczenie. "Szanowni Państwo po pięciu latach współpracy informujemy, że {...} marka klubów Cocomo kończy działalność".

W Krakowie przy ulicy Floriańskiej i Grodzkiej nie ma już charakterystycznego logo różowych lokali - donosi "Gazeta Wyborcza". Pojawiły się za to tablice z nowymi nazwami: Dzika Noc, czy Przyjemność.

Sprawą zaskoczony jest krakowski magistrat. Władze Krakowa zastanawiają się, czy nie dołączyć do pozwu Sopotu przeciwko Eventowi. Miasto uważa, że sieć nocnych klubów źle wpływa na jego wizerunek.

Prokuratura prowadzi ponad 50 śledztw w sprawie Cocomo. Wszystkie historie są podobne. Mężczyźni twierdzą, że wypili kilka drinków, zapłacili za striptiz, a dobę później obudzili się z rachunkami na kwoty średnio od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Postępowania kończą się zwykle umorzeniami. Powód: brak dowodów. Obsługa zapewnia, że rachunki klienci płacili dobrowolnie, czego nie można wykluczyć, w klubach jest monitoring, a ceny drogich drinków i szampanów (najdroższy sięga 15 tys. zł) znajdują się w menu.

Gazeta Wyborcza