14 lat więzienia - to wyrok jaki usłyszał w sądzie w Krakowie 48-latek, który pod pozorem udzielenia pożyczki szantażował kobiety i domagał się od nich nagich zdjęć. W jego "kolekcji" policjanci znaleźli też fotografie dzieci. Mężczyzna ma też trafić na terapię farmakologiczną. Wcześniej był karany za zgwałcenie sześciu kobiet.

REKLAMA

Stanisław G. dostał również zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi dziećmi przez 10 lat po odbyciu kary. Ma dożywotni zakaz wykonywania pracy związanej z wychowywaniem, edukacją, leczeniem, czy opieką nad dziećmi - tłumaczy Piotr Kosmaty z krakowskiej prokuratury apelacyjnej, która przygotowała akt oskarżenia.

Dostawał zdjęcia i szantażował

Jak ustalili śledczy mężczyzna telefonicznie kontaktował się z kobietami, które przez ogłoszenia w prasie szukały pomocy finansowej lub pracy. Proponował pomoc i prosił o dane osobowe do sporządzenia umowy. Zabezpieczeniem spłaty miały być nagie zdjęcia, wysłane mu telefonem komórkowym. Miały one zostać skasowane w momencie spłaty pożyczki.

Stanisław G. przedstawiał się jako człowiek, który wiele razy w przeszłości bezinteresownie pomagał innym. Kobiety, które chciały zerwać znajomość, straszył, że ich zdjęcia opublikuje w internecie i o wszystkim opowie rodzinie. Niektóre kobiety wysłały mu ponad sto zdjęć i filmów. Prokuratura nie wyklucza, że w swoich "zbiorach" mógł mieć nawet kilka tysięcy takich fotografii. Mężczyzna działał w 11 województwach. Używał kilkunastu telefonów i podawał się za różne osoby. Osaczał i dezorientował szantażowane kobiety. Wszystko odbywało się w większości przypadków bez bezpośredniego kontaktu, wyłącznie za pomocą telefonu. Niektórym ofiarom wyznawał miłość. Część kobiet odwzajemniała uczucie. Jedną z kobiet okłamał, że jest w niebezpieczeństwie. Warunkiem uwolnienia miało być przekazanie szefowi gangu nagich, kobiecych zdjęć. Kiedy ofiara zgodziła się, Stanisław G. zaczął ją szantażować.

Sprawca doskonale znany policji

Mężczyzna od 1988 roku był sześciokrotnie karany za gwałty. Ostatnią karę skończył odbywać w 2008 roku. Podczas przesłuchania w prokuraturze przyznał się do zarzutów, potem korzystał z prawa do odmowy wyjaśnień. Proces toczył się z wyłączeniem jawności. Wyrok nie jest prawomocny.