Rosjanie wciąż nie zrealizowali żadnego z pięciu polskich wniosków o pomoc prawną w sprawie śledztwa smoleńskiego - ustalili reporterzy RMF FM. W tym tygodniu strona polska na pewno nie otrzyma tysiąca stron stenogramów przesłuchań i dokumentów z oględzin miejsca katastrofy, mimo że zapowiadano to już dwa tygodnie temu.

REKLAMA

Rosjanie zapewniają, że od momentu katastrofy 10 kwietnia udostępniają wszystkie materiały stronie polskiej; uparcie przekonują również, że miejsce katastrofy było odpowiednio zabezpieczone. Fakty przeczą jednak tym zapewnieniom.

Od dwóch miesięcy słyszymy od Rosjan o wzorowej współpracy z Polakami i wzorowym zabezpieczeniu miejsca, gdzie rozbił się prezydencki Tu-154 M. Z miejsca katastrofy zebrano wszystkie rzeczy osobiste, cenne przedmioty i inne rzeczy - stwierdził prokurator generalny Federacji Rosyjskiej Jurij Czajka. Jednak wbrew tym słowom żołnierze okradli ciało Andrzeja Przewoźnika i przez kilka dni płacili jego kartami w barach i restauracjach. Co więcej, dziennikarze i osoby postronne znajdowały części samolotu, a rosyjską odpowiedzią było postawienie dwóch milicjantów z zadaniem pilnowania nieogrodzonego i niezabezpieczonego terenu.

Współpracujemy i będziemy współpracować do końca z polską stroną w odkrytym i cywilizowanym reżimie, bo jesteśmy nie mniej niż Polacy zainteresowani w ustaleniu przyczyn katastrofy - te słowa wicepremier Rosji Siergiej Iwanow powtarzał kilka razy. Jednak polscy prokuratorzy nadal czekają na kluczowe dla śledztwa materiały.

Szef polskiej komisji Jerzy Miller przywiózł z Moskwy nową kopię odczytu zapisu "czarnej skrzynki" rejestrującej głos w kokpicie Tu-154 M. Polscy analitycy mieli problem techniczny z odczytem poprzedniej kopii.