"Nie dopuszczam do siebie takiej myśli, że ta kontuzja może odbić się na mojej sportowej przyszłości" - powiedziała Maja Włoszczowska. Polka z powodu kontuzji ma iluzoryczne szanse na wyjazd do Londynu. "Jeżeli nie będę pewna, czy dam radę, to na pewno nie pojadę. Lepiej ten czas poświęcić na leczenie i powrót do formy" - stwierdziła.

REKLAMA

Włoszczowska, która była murowaną kandydatką do medalu w Londynie, nie załamuje jednak rąk. Owszem szkoda, bo jestem przekonana, że w Londynie byłoby dobrze. Jak się teraz załamię, to nic mi to nie da, nic to nie zmieni. W tym roku są jeszcze mistrzostwa świata. Jest to na pewno motywacja do tego, żeby jak najszybciej stanąć na nogi. Na razie skupiam się jednak na tym, żeby noga przestała boleć. - wyznała. Zaraz jednak dodała, że jeżeli pojawi się cień szansy, to pojedzie na igrzyska olimpijskie. Jeżeli tylko będzie taka opcja, to bez względu na to, jak bardzo noga będzie mnie boleć, będę startować - skomentowała.

Wypadek we Włoszech

Włoszczowska doznała w sobotę poważnej kontuzji stawu skokowego i kości śródstopia. Na jednym ze zjadów podczas treningu straciła kontrolę nad rowerem i - ratując się przed upadkiem - oparła się na prawej stopie. Zawodniczka natychmiast trafiła do włoskiej kliniki, gdzie przeszła badania. Wczoraj została przetransportowana do kraju.

Przyznam, że sama jestem zaskoczona, bo nie jestem jakoś strasznie załamana. Owszem, im bliżej informacji, że igrzyska olimpijskie nie będą dla mnie, tym bardziej jest mi przykro. Wiem, ile osób mi pomagało w przygotowaniach do tego startu, wiele osób się poświęciło, żeby walczyć - mówiła wyraźnie drżącym głosem. Ja wiem, że stanę na nogi. Owszem szkoda, bo jestem przekonana, że w Londynie byłoby dobrze - dodała.

Wicemistrzyni olimpijska z Pekinu podziękowała także za wsparcie. Dostałam mnóstwo maili, wiadomości. To jest bardzo miłe. Zdecydowanie jednak wolałabym, żeby to były sms-y po udanym starcie w Londynie - wyznała.

Ostateczną decyzję ws. wyjazdu Włoszczowskiej do Londynu poznamy po godzinie 15. Wtedy poznamy wyniki badań. Chcę porozmawiać z Włoszczowską, no i trzeba będzie podjąć męską decyzję. Na razie wariantu B, a więc z rezerwową za Maję, nie dopuszczam do myśli - poinformował prezes PZKol. Wacław Skarul.

Kolejna poważna kontuzja

To nie jest pierwszy tak poważny wypadek naszej kolarki. W 2009 roku, na treningu przed mistrzostwami świata, Włoszczowska upadła tak niefortunnie, że pokiereszowała sobie twarz. Wówczas nie udało jej się zdobyć medalu. Niepowodzenie powetowała sobie rok później, gdy w Mont-Sainte-Anne sięgnęła po złoty "krążek".

W kwietniu tego roku podczas treningów na olimpijskiej trasie w Londynie zawodniczka również zaliczyła bolesny upadek po którym na rękę założono jej osiem szwów.