​Władze Osetii Południowej, nieuznawanej na arenie międzynarodowej republiki, leżącej w granicach Gruzji, ogłosiły, że podejmą "kroki prawne", by stać się częścią Federacji Rosyjskiej. Apel prezydenta quasi-państwa został opublikowany na stronie partii Jedna Rosja.

REKLAMA

Uważam, że naszym celem strategicznym jest zjednoczenie z Rosją. To nasza droga, takie są aspiracje ludzi. I będziemy podążać tą ścieżką. W najbliższym czasie podejmiemy odpowiednie kroki prawne. Republika Południowej Osetii będzie częścią swojej historycznej ojczyzny - Rosji - ogłosił Anatolij Bibiłow, prezydent republiki.

Biuro prasowe Bibiłowa przekazało agencji TASS, że procedury dotyczące przyłączenia Osetii Południowej do Rosji zostaną zakończone po wyborach prezydenckich w republice, które odbędą się 10 kwietnia.

W rozmowie z Władimirem Sołowiowem, Bibiłow powiedział, że konieczne jest przeprowadzenie referendum. Konstytucja Republiki Południowej Osetii bardzo jasno to określa. Musimy oczywiście zapytać o zdanie ludzi, to znaczy upewnić się, że naród wykazuje chęć do stania się częścią Rosji - powiedział.

Jednocześnie druga nieuznawana republika leżącą w granicach Gruzji - Abchazja - nie zamierza przyłączać się do Rosji. Nie ma mowy o przystąpieniu Abchazji do Federacji Rosyjskiej. Konstytucja Abchazji wyraźnie proklamuje nasz kraj jako niepodległe państwo - mówił przewodniczący parlamentu republiki Walery Kwarchia.

Osetia Południowa to region oficjalnie leżący w granicach Gruzji. Zamieszkany jest w dużej części przez Osetyjczyków, którzy są także w leżącej w granicach Rosji Osetii Północnej. Już od upadku Związku Radzieckiego region chciał uniezależnić się od Gruzji i połączyć z sąsiadem. W 2008 roku doszło do zaostrzenia konfliktu gruzińsko-osetyjskiego, w wyniku czego do Gruzji wkroczyli Rosjanie. Moskwa wkrótce uznała niepodległość Osetii Południowej i Abchazji.

Tbilisi i większość społeczności międzynarodowej odmawia uznania republik.

Separatyści z Donbasu także chcą być częścią Rosji

Separatystyczne republiki to główny punkt zapalny konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Rosja rozpoczęła bowiem inwazję twierdząc, że musi chronić "ludność rosyjskojęzyczną" zamieszkałą na tych terytoriach. Jej wojska są wspierane przez separatystów.

27 marca szef samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej Leonid Pasiecznik w Ukrainie zapowiedział, że na terenach separatystów odbędzie się referendum w sprawie przyłączenia do Rosji. Później jednak stwierdził, że nikt nie przygotowuje plebiscytu, bo głównym celem jest "zakończenie wojny".

Także szef Donieckiej Republiki Ludowej Dienis Puszylin zapowiedział, że rozważy kwestię przyłączenia terenów kontrolowanych przez separatystów do Rosji. Zaznaczył, że najpierw konieczne jest jednak opanowanie całego obwodu donieckiego, który w większości wciąż jest w rękach Kijowa.

Resort obrony Federacji Rosyjskiej wczoraj ogłosił, że przegrupowuje wojska i przechodzi do etapu operacji "wyzwolenia Donbasu".