Niesprawne urządzenia – to najbardziej prawdopodobna przyczyna wybuchu metanu w kopalni Wujek Ruch Śląsk. Takie są ustalenia komisji WUG-u, która zajmuje się sprawą wrześniowej katastrofy. W czwartek komisja zebrała się na piątym posiedzeniu. Dla dobra śledztwa prokuratura postanowiła, że na razie niektóre wyniki badań ekspertów powinny pozostać tajne.

REKLAMA

Do tej pory przebadano 58 podziemnych urządzeń. Większość w chwili wybuchu była w złym stanie technicznym. Wszystko wskazuje na to, że to w którymś z tych urządzeń powstała iskra, która następnie doprowadziła do eksplozji. Jak mówi Wojciech Magiera, szef komisji - może się okazać, że nigdy nie uda się ustalić, o które konkretnie urządzenie chodzi.

Komisja potwierdza także, że rozmiary katastrofy mogły być mniejsze, bo w chwili wybuchu pod ziemią pracowało za dużo górników.

Na razie nikt nie wskazuje winnych tych zaniedbań.

Do tej pory komisja przesłuchała ponad 130 osób. Najprawdopodobniej w styczniu specjaliści spotkają się raz jeszcze. Raport komisji ma być gotowy do końca marca.

W tej chwili ściana, w pobliżu której doszło do wypadku, jest całkowicie odcięta od reszty kopalni specjalnymi tamami i wydobycie nigdy nie będzie już tam wznawiane.

Do wypadku w kopalni Wujek ruch Śląsk w Rudzie Śląskiej doszło 18 września. W katastrofie zginęło 20 górników, a ponad 30 trafiło do szpitali. Najciężej poparzeni leżeli w szpitalu w Siemianowicach ponad dwa miesiące. Teraz wszyscy przechodzą rehabilitację.