W czwartek Donald Tusk przedstawi szczegóły powołania nowego rządu. Chodzi o propozycję, by do końca polskiej prezydencji w Unii gabinet funkcjonował w dotychczasowym składzie, a po Nowym Roku przeszedł rekonstrukcję. Tusk rozmawiał już o pomyśle z Bronisławem Komorowskim.

REKLAMA

Spotkanie z panem prezydentem przyniosło może jeszcze lepsze rozwiązanie, dzięki któremu pogodzimy te dwie potrzeby: czyli szybszego niż w nowym roku utworzenia nowego rządu, bez kroków pośrednich, a równocześnie zabezpieczenie programu prezydencji - poinformował Tusk. Jak dodał, z prezydentem doszedł do wniosku, że "znajdziemy takie rozwiązanie, które będzie satysfakcjonowało wszystkich i umożliwi dokończenie prezydencji, tak jak sobie to zaplanowałem". Jutro (w czwartek - RMF FM) poinformujemy o szczegółach - zapowiedział.

O co chodzi premierowi? Najogólniej - o pełne wykorzystanie terminów, jakie przy powoływaniu nowego rządu daje konstytucja. Prezydent nie ogłosił jeszcze terminu pierwszego posiedzenia nowego Sejmu, na którym rząd musi złożyć dymisję. Może je zwołać nawet 30 dni od wyborów, co wypadłoby 8 listopada. Dopiero wtedy nastąpiłaby więc dymisja rządu Tuska.

Kolejny krok to powołanie nowego gabinetu, co zgodnie z konstytucją musi nastąpić do 14 dni od pierwszego posiedzenia Sejmu - czyli w obecnej sytuacji do 22 listopada.

Kolejne dwa tygodnie od tego dnia to czas, jaki konstytucja daje szefowi rządu na przygotowanie programu jego działania. Dopiero wtedy - jak wynika z obliczeń: najpóźniej 6 grudnia - po wygłoszeniu exposé premiera rząd otrzymałby od Sejmu wotum zaufania. I dopiero wtedy, na początku grudnia, rozpocząłby urzędowanie.

To właśnie tajemniczy sposób na to, by obecny gabinet rządził jeszcze dwa miesiące.

Kancelaria Prezydenta nie potwierdza informacji o desygnacji premiera

Szefowa prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek zdementowała informację o tym, jakoby w przyszłym tygodniu Bronisław Komorowski zamierzał desygnować nowego premiera. Taką wiadomość - powołując się na nieoficjalne informacje - podała Polska Agencja Prasowa. Najpierw jednak Bronisław Komorowski zwoła posiedzenie Sejmu, na co ma 30 dni od daty wyborów.