Węgry są największą przeszkodą na drodze do unijnej decyzji o sankcjach wobec Białorusi - twierdzą dyplomaci w Brukseli. Jutro ma odbyć się wideokonferencja szefów dyplomacji państw Unii w tej sprawie.

REKLAMA

Najbardziej optymistyczny scenariusz to decyzja polityczna o sankcjach. Byłoby to zlecenie służbom prawnym Komisji Europejskiej prac nad wytypowaniem nazwisk białoruskich oficjeli, którzy zostaną objęci zakazem wjazdu do Unii i których aktywa w europejskich bankach zostaną zamrożone.

Największym problemem są jednak Węgry niechętne sankcjom - przyznało w rozmowie z korespondentką RMF FM w Brukseli Katarzyną Szymańską-Borginon dwóch unijnych dyplomatów.

Budapeszt wysyła sprzeczne sygnały i na razie nie wiadomo jakie ma stanowisko - powiedział inny z rozmówców naszej dziennikarki.

Rozpatrywana będzie także możliwość wysłania unijnego reprezentanta do Mińska, który miałby się podjąć dialogu między Alaksandrem Łukaszenką a opozycją. To litewski pomysł popierany m.in. przez Polskę, Łotwę i Danię.

Zapowiedź strajku na Białorusi

Tymczasem na Białorusi trwają powyborcze protesty. Radio Swaboda podało, że pracownicy zakładów samochodowych BiełAZ rozpoczną w poniedziałek strajk bezterminowy, jeśli nie zostaną spełnione wysunięte przez nich postulaty. Dziś napłynęły także doniesienia o protestach pracowników kilku innych zakładów m.in, w Grodnie. Jak dotąd, informacje o tych protestach nie zostały jednak potwierdzone. Mowa o protestach w zakładach Grodno-Azot, Grodnożiłstroj, Terrazit, na Rynku Lidzkim, w zakładach Biełmiedprieparaty.

W związku z sytuacją w kraju wielu dziennikarzy białoruskich mediów państwowych odchodzi z pracy - pisze w czwartek portal Tut.by, powołując się na list otwarty do białoruskiego ministra informacji. Pojawiają się też doniesienia o tym, że zwalniają się pracownicy administracji.
W mediach społecznościowych opublikowano już zdjęcia kilku wypowiedzeń państwowych urzędników - relacjonuje Tut.by. Jak dodaje, są wśród nich pracownik administracji prezydenta i mińskiego miejskiego komitetu wykonawczego.

"Nie widzę już możliwości, by pracować jako prawnik w administracji państwowej" - napisał na Instagramie Artiom Proskałowycz, który pracował w administracji prezydenta.

Oficjalny list otwarty do ministra informacji Ihara Łuckiego wystosowali dziennikarze mediów państwowych. "To, że dzisiaj wielu naszych kolegów z mediów państwowych zwalnia się, to nie fake, nie technologia polityczna, nie opłacona akcja PR-owa. To głos sumienia i to, że nie mogą spokojnie patrzeć na obecną przemoc" - podkreślono w dokumencie, pod którym w momencie publikacji podpisało się ponad 40 osób.

Jak dodano w liście cytowanym przez Tut.by, zastosowanie przemocy przez służby wobec dziennikarzy jest niedopuszczalne. Wezwano resort informacji do podjęcia pilnych kroków mających na celu zaprzestanie napaści na dziennikarzy i ich zatrzymań oraz zakończenie ich prześladowania.

Protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich trwają na Białorusi od niedzieli. Zatrzymano już, w tym w wielu przypadkach - brutalnie, blisko 7 tys. osób.