Trzy koleje osoby - w tym dwóch sztygarów zmianowych - usłyszało zarzuty w śledztwie wszczętym po katastrofie w kopalni "Wujek-Śląsk". We wrześniu 2009 r. w wyniku zapalenia i wybuchu metanu w kopalni zginęło 20 górników, a ponad 30 zostało rannych.

REKLAMA

Zarzuty dotyczą sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników, a w przypadku sztygarów zmianowych - także naruszania praw pracowniczych - powiedziała w rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach, Marta Zawada-Dybek. Poza sztygarami prokuratura postawiła też zarzut pracownikowi nadzorującemu w kopalni pracę elektromonterów.

Prokuratura zaznacza, że zarzuty nie wiążą się bezpośrednio z katastrofą, dotyczą okresu sprzed tragedii. Według śledczych, podejrzani - którzy mieli obowiązek zapewnić bezpieczne prowadzenie robót - dopuszczali do eksploatacji maszyny, urządzenia i instalacje mimo niespełniania przez nie norm. "Na przykład urządzenia będące w wyposażeniu ściany, gdzie później doszło do katastrofy, nie zostały w ogóle poddane odbiorowi technicznemu, bądź wbrew temu, że w odbiorze technicznym nie zostały dopuszczone do pracy, zostały jednak dopuszczone do eksploatacji" - powiedziała prokurator.

W całym postępowaniu jest już 18 podejrzanych. W czerwcu Prokuratura Okręgowa w Katowicach postawiła zarzuty 15 osobom z kopalni - elektromonterom i osobom dozorującym ich pracę. Także tamte zarzuty nie miały bezpośredniego związku z samą katastrofą, dotyczyły o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników w okresie poprzedzającym tragedię.