Weronika Biela-Nowaczyk i Michał Nowaczyk. To dwoje naszych snowboardzistów, szykujących się do olimpijskiego występu. Jeżeli oglądaliście ceremonię otwarcia zimowych Igrzysk Olimpijskich to możecie ich kojarzyć. To właśnie Michał niósł na barana swoją żonę podczas parady sportowców. Jak małżonkowie sobie pomagają i na co liczą tu na Igrzyskach?

REKLAMA

Patryk Serwański: Wielu sportowców w trakcie takich imprez jak Igrzyska tęskni za rodziną, myśli o domu. To naturalne. Czy wam jest łatwiej skoro macie obok siebie bliską osobę?

Michał Nowaczyk: Z mojej strony mogę powiedzieć, że to jest super. Czuję to wsparcie. Nie ma konieczności dzwonienia, umawiania się na konkretne godziny, żeby pogadać z kimś bliskim w Polsce. Żyjemy praktycznie jak w domu, także jak dla mnie to super ułatwienie. Fajne się z tym czuję.

Weronika Biela-Nowaczyk: Zgadzam się! Zdecydowanie jest nam łatwiej być razem, a tu jesteśmy razem praktycznie wszędzie.

Jak sobie pomagacie przygotowując się do treningów czy zawodów?

W.B-N: Michał mi dużo podpowiada, pomaga. On odpowiada za tę stronę techniczną. Michał też bardzo lubi coś porobić przy butach, pokombinować. Te jego rady są bardzo cenne. Razem staramy się dojść do najlepszych ustawień.

M.N: Rzeczywiście jestem od tych technicznych rzeczy, pomagam Weronice. Jak większość kobiet nie lub majsterkować.

W. B-N: Śrubkę przykręcę.

M.N: No śrubkę przykręci, ale woli nie zajmować się tymi aspektami. Tym zajmuję się ja. Weronika pomaga mi w przygotowaniu mentalnym. Staramy się razem dążyć do jak najlepszych wyników, wspierać. Wspólnie znajdujemy tu złoty środek.

Podczas ceremonii otwarcia Igrzysk byliście doskonale widoczni. Niosłeś Weronikę na barana. Na pewno ci, którzy oglądali naszą reprezentację ten widok zapamiętali. To było zaplanowane czy spontaniczne działanie?

W.B-N: Michał mówił mi o tym, ale nie wierzyłam, że zamierza wziąć mnie na barana. Myślałam, że to taki żarcik. Szczególnie gdy staliśmy w tunelu przed wejściem na stadion ustawiali nam tam szóstkami i myślałam, że w ogóle nie ma na to szans, ale Michał po prostu o tym myślał i jak myślał tak zrobił

M.N: To są nasze pierwsze i zapewne ostatnie wspólne Igrzyska. W Pjongczangu mnie nie było, była Weronika. Teraz jesteśmy tu razem. Chciałem to też jakoś podkreślić. Dla Weroniki to ostatnie zawody takiej rangi, bo kończy karierę. I ten gest to było takie nawiązanie do tych naszych wspólnych rzeczy. Cieszę się, że to zrobiliśmy.

Już jutro wasz olimpijski występ. Za wami treningi. Co możecie powiedzieć o warunkach tu na miejscu w Zhangjiakou?

M.N: Temperatura śniegu jest bardzo niska. I ta odczuwalna temperatura też daje o sobie znać. Te najmroźniejsze treningi akurat odpuściliśmy, bo mieliśmy inny plan przygotowań. Ogólnie jest tu zimno. Nie przywykliśmy do takich mrozów, ale da się z tym żyć. Jesteśmy do tego przygotowani.

W B.-N: Wydaje mi się, że to nie przeszkadza. To, że śnieg jest tak zimny powoduje, że jak to określamy jest łatwy. Można bardzo dużo na nim zrobić, dużo zaryzykować, więc to jest pewien plus tych niskich temperatur.

M.N: No, muszę przyznać, że rzeczywiście na treningach warunki śniegowe były idealne!

No to jeszcze ulubione pytanie do sportowców przed ważnym występem. Jakie macie cele i oczekiwania?

W. B-N: Ja nie mam.

M.N: Weronika mówi, że nie, ale pewnie chciałby medal zdobyć. Uważam, że to jest w jej zasięgu. Stać ją na to.

W. B-N: Tak naprawdę każdy przyjeżdża tu po medal. To nie jest wycieczka. Chcemy walczyć o medale, ale nie mam oczekiwań wynikowych, bo wiem, że jak dobrze zjadę i będę zadowolona z przejazdu, to będzie to dla mnie osiągnięcie. W Pjongczangu mi się to nie udało.

M.N: Jest 32 zawodników i 32 zawodniczki i wszyscy marzą o podium. Te pytania często są nam zadawane. Tak naprawdę każdy chce wygrać. My z Weroniką chcemy dobrze zjechać i czuć, że zrobiliśmy wszystko najlepiej jak potrafimy. Wtedy wynik też będzie dobry. Także trzymajcie za nas kciuki i bądźcie dobrej myśli!