"Joachim Löw docenia nasz zespół. Według niego, jesteśmy niebezpieczni, dlatego nie chciałby na nas trafić" - mówi w rozmowie z RMF FM szkoleniowiec polskiej kadry Franciszek Smuda. 22 czerwca biało-czerwoni mogą zmierzyć się z reprezentacją Niemiec w ćwierćfinale. "Gdybyśmy przeszli dalej, to byłby najlepszy prezent" - twierdzi Smuda, który tego dnia będzie obchodził 66. urodziny.

REKLAMA
Dlaczego na reprezentację trzeba chuchać i dmuchać? Czy rezerwowi mogą jeszcze liczyć na miejsce w podstawowym składzie? Koniecznie przeczytajcie drugą część ekskluzywnego wywiadu z trenerem naszej drużyny!

Małgorzata Steckiewicz: Panie trenerze, jak pan będzie spędzał urodziny?

Najprzyjemniejsze spędzenie tych urodzin byłoby, gdybyśmy byli w ćwierćfinale. A najlepszy prezent, gdybyśmy przeszli dalej. To jest już wszystko obliczone.

Małgorzata Steckiewicz: Będziemy trzymać kciuki, bo jeżeli wszystko się uda 22 czerwca będziemy wtedy w Gdańsku. Polska będzie grać z...?

Nie wiadomo. Ja żartowałem kiedyś na ten temat z trenerem reprezentacji Niemiec. Często spotykaliśmy się w Niemczech na tych samych meczach. Przed losowaniem grup Euro 2012 powiedział, że nie chciałby nas wylosować. Zapytałem go dlaczego, bo przecież fajnie razem gramy. On jednak stwierdził, że nas nie chce. Może się jednak tak zdarzyć, że będzie rewanż w Gdańsku.

Małgorzata Steckiewicz: A dlaczego tak mówi?

Mówi, że nasz zespół jest niebezpieczny.

Marek Balawajder: Czyli boją się nas?

Trener Niemiec nie pokazał, że się nas boi, tylko że nas docenia. Dlatego wolałby zagrać z kimś innym niż z nami. Wiadomo - my gramy u siebie, kibiców mamy "za sobą". Dla nich może to być trudniejszy mecz, niż ten towarzyski w Gdańsku. Chociaż chciałbym podkreślić, że w Gdańsku oba zespoły grały "na całego". Nikt się nie oszczędzał. Nie zagraliśmy na 30 proc., jak powiedział kolega Tomaszewski. On nie wie, kiedy jest 30 proc., kiedy 90 proc., a kiedy 100 proc. Dlatego tak mówi. Wszystkie zespoły grają naprawdę w tych meczach międzypaństwowych "na całego". Nie wyobrażam sobie, żeby na meczu międzypaństwowym ktoś wyszedł na boisko i chciał oszukać kibiców, cały swój kraj.

Małgorzata Steckiewicz: Jak często pan się spotyka z naszą reprezentacją? Nie brakuje panu takiej codziennej, klubowej pracy z zawodnikami?

Wszystkie zespoły grają naprawdę w tych meczach międzypaństwowych na całego. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś wyszedł na boisko i chciał oszukać kibiców, cały swój kraj.
Na pewno tego brakuje. Już zbliża się koniec mojego kontraktu, choć ten kontrakt może być przedłużony, ale musimy wyjść z grupy - taka jest umowa, to jest zapisane w tym kontrakcie. Praca w klubie to większy komfort, niż praca z reprezentacją. Z reprezentacją naprawdę pracuje się ciężko. Jeżeli któryś z trenerów ma jakąś wizję czysto sportową, czy wizję taktyczną, to nie może tego zrealizować, bo nie ma czasu. Spotykamy się na dwa, trzy dni i gramy spotkanie. Tych treningów jest bardzo mało - dwa, trzy treningi. Co można wypracować w dwa, trzy treningi? Nic. My przez 2,5 roku staraliśmy się to wypracować tymi meczami towarzyskimi. Na tych dwóch, trzech treningach wyznaczyliśmy sobie jakiś cel i ten cen realizowaliśmy podczas tych spotkań towarzyskich. Oczywiście, że popełnialiśmy błędy, ale w 2011 roku było ich mniej.

Małgorzata Steckiewicz: Mimo takiej małej liczby treningów: da się rozwinąć tak samo skrzydła? Mamy na przykład Piszczka, który w Bundeslidze gra lepiej niż w reprezentacji. Sam mówi, że w kadrze brakuje mu asekuracji.

Pani kłamie, że gra w reprezentacji słabo.

Małgorzata Steckiewicz: On sam to powiedział.

Oni nie myślą o żadnym balu, o żadnym alkoholu. Oni myślą tylko o grze. Oni chcą jak najwięcej w życiu osiągnąć. To są profesjonaliści.
Spotkaliśmy się w Dortmundzie. Oni nie myślą o żadnym balu, o żadnym alkoholu. Oni myślą tylko o grze. Oni chcą jak najwięcej w życiu osiągnąć. To są profesjonaliści. Trener Jürgen Klopp powiedział mi, że Piszczek będzie światowej klasy obrońcą. On się rozwija każdego dnia. Coraz więcej daje z siebie na treningu. Dlatego on osiągnie sukces, bo tego chce.

Małgorzata Steckiewicz: Ale Piszczek sam podkreśla, że bardziej zgrany jest z drużyną, przecież częściej z nią trenuje niż z reprezentacją.

Oczywiście, że w Dortmundzie jest to wykonywane płynnie, jest to wytrenowane. Wspominałem, że ja tego nie mogę zrobić. Część mogę wytrenować, można powiedzieć 30 proc., a reszta zależy od zawodnika. Więc staramy się jakoś tę kadrę dobrać tak, żeby przede wszystkim - jak już coś nie wychodzi - nadrobić te zaległości walką i zaangażowaniem.

Marek Balawajder: Zaangażowanie jest większe w klubie czy w reprezentacji? Czy u nich to nie ma znaczenia?

U nich to nie ma znaczenia. Kuba Błaszczykowski, Lewandowski, czy Piszczek - oni dają z siebie wszystko. Oczywiście jest jeszcze przeciwnik i nie zawsze ten przeciwnik pozwoli rozwinąć to, co ty masz w nogach, czy w głowie.

Marek Balawajder: Jak zaczynał pan pracę, to miał pan wizję?

Miałem wizję naszej reprezentacji i jak ta gra powinna wyglądać. Zresztą dziennikarze zawsze mi powtarzali: "Pana zespoły można łatwo rozpoznać, bo od razu widać tą grę". Ja często mówię, że w tej grze musi być muzyka, musi kibic widzieć, że tam piłka chodzi, jest tempo, tam jest walka. Tak samo chciałem zrobić z reprezentacją. Oczywiście - tak jak już powiedziałem - nie można tego wszystkiego wypracować, ale ci chłopcy pracują nad tym w swoich klubach, bo tak się umawialiśmy. Tam mają więcej czasu. Ja tego czasu nie mam. Chwilami żałuję, że nie mogę trenować jeszcze w nocy. Niestety tak się nie da.

Miałem wizję naszej reprezentacji i jak ta gra powinna wyglądać

Marek Balawajder: Co będziecie w Austrii trenować? Rzuty rożne, wolne?

Wszystko. Trzeba te stałe fragmenty wypracować, trzeba jeszcze taktyczne założenia do perfekcji starać się przynajmniej dopracować, bo tego nigdy do perfekcji się nie dopracuje. Ale my będziemy się starali, żebyśmy byli w jakimś elemencie lepsi od innych.

Marek Balawajder: W Austrii to będzie już pełna mobilizacja?

W Austrii naturalnie, że pełna mobilizacja. Przede wszystkim pełne zaangażowanie, zwłaszcza w tych założeniach taktycznych. Musimy być najlepsi, jeżeli chcemy cokolwiek osiągnąć. Widzieliśmy już w 2011 roku, że nasz zespół nie tracił dużo bramek. Chociażby w meczu Portugalią (0:0). Bośnia przegrała z nimi 0:7, Hiszpania 0:4. To był naprawdę bardzo silny rywal. Oczywiście już na samych mistrzostwach każdy będzie grał jeszcze lepiej. Zresztą Niemcy mają nagrany nasz mecz z Portugalią, więc też będą go analizowali.

Marek Balawajder: Pan już rozpracował Grecję?

Franciszek Smuda: Można powiedzieć, że tak. Teraz Grecja zagra dwa spotkania towarzyskie, my zagramy dwa spotkania towarzyskie. Rozpracowywaliśmy ich od stycznia, co tydzień oglądaliśmy wszystkie mecze kwalifikacyjne naszej grupy, czyli Rosji, Czech i Grecji.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video