Śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego transportujące pacjentów nie mogą lądować przy krakowskim szpitalu im. Gabriela Narutowicza z powodu budowy pobliskiego apartamentowca. W tej sprawie interweniował wojewoda małopolski Łukasz Kmita.

REKLAMA

Od czwartku śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego nie mogą lądować przy szpitalu im. Gabriela Narutowicza w Krakowie. Lotnicze Pogotowie Ratunkowe poinformowało, że z powodu postawionego na pobliskiej budowie żurawia budowlanego nie będzie mogło wykonywać na przyszpitalne lądowisko żadnych lotów.

To ewidentne zagrożenie dla życia i zdrowia pacjentów oraz funkcjonowania placówki - mówi dyrektor szpitala, Renata Godyń-Swędzioł. Mają być do nas transportowani też pacjenci ze Śląska. Jesteśmy szpitalem na II poziomie referencyjności, mamy obecnie 123 łózka dla osób z Covid-19. Ja jako dyrektor byłam zmuszona zawiadomić wojewodę i prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa - dodaje.

Przyszpitalne lądowisko często przyjmuje też śmigłowce z pacjentami, którzy rozwożeni są do pobliskich szpitali - wojskowego i im. Jana Pawła II - tam lądowisko znajduje się na dachu szpitala. Zdarza się, że z powodu złych warunków atmosferycznych śmigłowce lądują na lądowisku przy placówce im. Narutowicza, które jest zbudowane na ziemi.

Decyzje o natychmiastowym wstrzymaniu budowy i rozebraniu konstrukcji żurawia wydał wojewoda małopolski Łukasz Kmita. W wyniku posadowienia dźwigu nastąpiło krytyczne zagrożenie dla wykonywania operacji lotniczych. Mamy czas epidemia, a dzisiaj każda minuta jest niezwykle cenna. Została wydana decyzja, która została skutecznie doręczona o wstrzymaniu budowy. Nie może być takiej sytuacji, że w wyniku prac budowlanych nie jest możliwe wykonywanie operacji LPR - oświadczył.

Deweloper nabył nieruchomość przy ulicy Doktora Twardego i Prądnickiej w 2018 roku, wraz z prawomocnym pozwoleniem na budowę, które dla tej działki wydane zostało jeszcze w 2008 roku. Mogą tam powstać budynki do wysokości 35 metrów, inwestor zmienił jednak parametry budowy.

Tłumaczenie inwestora: „Nikt z nami nie rozmawiał”

Inwestor firma Angel Poland w wydanym oświadczeniu zapewnia, że zdrowie i życie ludzkie jest dla niej najwyższą wartością.

Twierdzi, że w ciągu ostatniego tygodnia kilka razy jej przedstawiciele próbowali się spotkać z dyrekcją szpitala i wojewodą. Do takiego spotkania, jak twierdzi, nie doszło.

Co więcej utrzymuje, że nikt jej nie poinformował, że lądowisko jest wykorzystywane do potrzeb związanych z walką z pandemią koronawirusa.

"Jednocześnie, aby zapewnić bezpieczeństwo i wykluczyć jakiekolwiek ryzyko, przed postawieniem dźwigu - zgodnie z prawem - poinformowaliśmy Lotnicze Pogotowie Ratunkowe oraz rozesłaliśmy komunikat prasowy do mediów" - czytamy w oświadczeniu firmy.

Dalej następuje: "Podkreślamy, że nasze działania są realizowane zgodnie z prawem. Dysponujemy prawomocnym pozwoleniem z 27 lutego 2008 roku, które daje nam prawo kontynuowania budowy zgodnie z projektem. Decyzja ta jest ostateczna i w naszej ocenie nie ma argumentów, które mogłyby ją realnie zmienić".

Firma Angel Poland zapowiada wystąpienie na drogę sądowo-odwoławczą. "Jesteśmy w pełni przekonani, że rozstrzygnięcie będzie dla nas korzystne" - czytamy w komunikacie.

Firma zapewnia, że "ustawienie dźwigu nastąpiło po wstrzymaniu operacji lotniczych. Wynika to jasno z korespondencji pomiędzy Inwestorem a jedynym dysponentem lądowiska - jakim jest Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. A zatem w najmniejszym stopniu nie istniało jakiekolwiek ryzyko dla życia i zdrowia, na co powołuje się PINB".