Przeszło tysiąc ludzi przyszło pożegnać w Górnym Smokowcu Petera Sperkę - himalaistę zamordowanego pod koniec czerwca pod ośmiotysięcznikiem Nanga Parbat. Wśród nich byli ratownicy i przewodnicy górscy z wielu krajów oraz członkowie słowackiego rządu z premierem Robertem Fico.

REKLAMA

Peter Sperka uczestniczył w międzynarodowej wyprawie organizowanej przez himalaistów z Ukrainy. Jak mówi Aleksandra Dzik, która kierowała inną międzynarodową wyprawą, zdobywającą równocześnie Nanga Parbat, został sprowadzony do bazy, bo źle się poczuł i miał prawdopodobnie początek obrzęku mózgu z powodu przebywania na dużej wysokości. Według innego polskiego uczestnika tej samej wyprawy, miał obrzęk płuc.

W nocy bazę otoczyli przebrani w mundury pakistańskiego wojska talibowie. Wszystkich, którzy byli w bazie rozstrzelali.

To szokująca zbrodnia - wciąż nie możemy uwierzyć, ze to się stało - mówi naczelnik Horskiej Zachrannej Sluzby Josef Janiga. Peter Sperka był jednym najstarszych i najbardziej doświadczonych tatrzańskich ratowników. To dla nas niepowetowana strata - mówi naczelnik - Praca ratowników to praca zespołowa, a każde ogniwo w tym łańcuchu jest niezbędne i bardzo trudne do zrekompensowania. Bez niego będzie nam ciężko.

Na uroczystości przyjechało wielu ratowników i przewodników z polski, wśród których Peter miał wielu prawdziwych przyjaciół. Bo to był człowiek, który kochał góry i kochał ludzi - mówi partnerka życiowa Petera Zofia Bachleda. Wszystko co robił, robił po to, by ludziom było lepiej. Organizował zawody, akcje, żeby spotykać się w górach i żeby wszyscy się cieszyli. Nawet, kiedy jako przewodnik chodził z klientami, to zależało mu na tym, by im się to podobało, by byli szczęśliwi. Nie dla pieniędzy, tylko dla szczęścia innych ludzi. Miał bardzo wielu przyjaciół tu na Słowacji i w Polsce. Te przyjaźnie mi zostawił - mówi. Także ona nie może uwierzyć w to, co stało się pod Nanga Parbat: Jest to niepojęte, ale myślę sobie, że tak jak w Polsce musiała się zrodzić Solidarność, żebyśmy od środka naprawili swój kraj i jeszcze musieliśmy dziesięć lat czekać, żeby się coś zmieniło, to zobaczymy sens tej śmierci, kiedy zobaczymy, że Pakistan sam od środka zrobi porządek ze swoimi terrorystami. I wtedy będę mogła powiedzieć, że ta śmierć miała sens. Bo on tak strasznie kochał ludzi prostych, biednych z tych krajów, do których jeździł na wyprawy. Nigdy nie zabierał ze sobą jedzenia, tylko jadł, to co tamtejsi kucharze przygotowali. Zawsze dawał im więcej, niż się należało i zostawiał im swoje ubrania, żeby było im cieplej i lepiej, bo zdawał sobie sprawę z tego, że za to, co taki kucharz zarobił w lecie, całą wioskę przez całą zimę żywił. On robił to dla tych ludzi. I myślę, że on umarł za nich.

Prochy Petera Sperki zostaną rozsypane nad Gerlachem i Zadnim Gerlachem, na którym bardzo lubił się wspinać i na którym był ponad 600 razy, prowadząc na najwyższy szczyt Tatr setki turystów.