Nicolas Sarkozy opowiedział się za Europą dwóch prędkości. Tak przynajmniej jego wypowiedź w czasie wieczornego wywiadu dla francuskiej telewizji interpretuje wielu obserwatorów. Prezydent Francji oświadczył bowiem, że "za mało integracji jest w eurolandzie, a za dużo w całej Unii Europejskiej".

REKLAMA

Słowa te padły w odpowiedzi na pytanie: czy powinna powstać federalna strefa euro - na wzór Stanów Zjednoczonych. Faktycznie jest za mało integracji ekonomicznej w eurolandzie, a za dużo w Unii Europejskiej, do której należy 27 krajów i która ma w przyszłości przyjąć dodatkowych członków - oświadczył Nicolas Sarkozy.

Już wcześniej prezydent Francji sugerował, że za dużo decyzji podejmowanych jest w UE na zasadzie jednomyślności, co blokuje ważne inicjatywy. Teraz zasugerował de facto, że członkowie eurolandu powinni zacieśniać wzajemne więzy i nieco rozluźnić więzy z reszta Unii.

Nicolas Sarkozy oświadczył jednocześnie, iż przyjęcie Grecji do eurolandu było błędem, bo kraj ten nie był do tego należycie przygotowany.

Jednocześnie zaznaczył, że podjęte w Brukseli decyzje pozwoliły uniknąć katastrofy nie tylko w Europie, ale i na całym świecie. Dodał, że z powodu kryzysu francuski rząd jest zmuszony obniżyć prognozę wzrostu gospodarczego w swoim kraju na przyszły rok z 1,75 proc. do 1 proc. PKB.

Prezydent zaznaczył też, że francuskie banki powinny się zrekapitalizować dzięki własnym funduszom - bez pomocy państwa.

Obama: UE położyła podwaliny pod wyjście z kryzysu

Poprzez osiągnięte w Brukseli porozumienie przywódcy Unii Europejskiej położyli podwaliny pod rozwiązanie kryzysu zadłużeniowego strefy euro - podkreślił Barack Obama w oświadczeniu opublikowanym przez Biały Dom. Zaznaczył, że USA liczą na pełne i natychmiastowe wprowadzenie w życie planu zatwierdzonego przez unijnych przywódców.

Będziemy nadal wspierać europejskich sojuszników w ich wysiłkach w rozwiązaniu kryzysu, w chwili, gdy wspólnie pracujemy nad uzdrowieniem gospodarki światowej i przywróceniem miejsc pracy naszym obywatelom - oświadczył prezydent USA.

Obama ma się spotkać z niektórymi przywódcami Unii Europejskiej na posiedzeniu G20 w przyszłym tygodniu we Francji.

"Przywódcy europejscy zyskali na czasie"

Decyzje podjęte na szczycie UE oznaczają, że przywódcy europejscy zyskali na czasie, by wypracować bardziej trwałe rozwiązania kryzysu trapiącego strefę euro - pisze Associated Press.

To, ile czasu dadzą im rynki, będzie zależało częściowo od szybkości działania i umiejętności wypracowania szczegółowych rozwiązań finansowych osiągniętego porozumienia - uważa agencja.

Równocześnie kraje przeżywające spowolnienie rozwoju gospodarczego, zwłaszcza Włochy, będą musiały pokazać, że stają się lepszymi lokalizacjami dla biznesu i poprawić tempo wzrostu, co na dłuższą metę ma kluczowe znaczenie dla redukcji zadłużenia.

Tak więc daleko jeszcze do końca kryzysu zadłużenia - pisze AP i dodaje, że jeśli dopisze im szczęście, rządy 17 krajów strefy euro mogą otrzymać szansę pracowania nad tym przez jakiś czas bez obaw, że jedno potknięcie będzie katastrofalne dla wspólnej waluty.

Ta chwila wytchnienia może się jednak okazać krótka, jeśli powrócą do ignorowania problemów i grania na zwłokę, czym charakteryzowała się ich reakcja na kryzys, który wybuchł dwa lata i sześć dni temu, 21 października 2009 roku. To właśnie wtedy Grecja przyznała wobec unijnej agencji statystycznej, że jej finanse były w znacznie gorszym stanie niż informowano - przypomina AP.

Agencja pisze, że jest nadzieja, iż unijny plan pozwoli teraz krajom europejskim skoncentrować się na ożywieniu wzrostu gospodarczego. Pomogłoby to w redukcji zadłużenia i umocniło zaufanie do rynków finansowych i sektora bankowego tego regionu.

AP dodaje, że zawsze istnieje niebezpieczeństwo, iż rządy nie wprowadzą w życie reform, które obiecały. Jest to problemem w przypadku Grecji i zapowiada się, że podobnie będzie z innymi krajami, takimi jak Włochy, gdzie związki zawodowe mają silną pozycję.

Dzisiejsze porozumienie jest adekwatne do sytuacji i daje przywódcom strefy euro więcej czasu - cytuje agencja Stephena Lewisa z Monument Securities w Londynie i dodaje od siebie: Pytanie tylko, jak wykorzystają oni ten czas.