Choć ruch na drogach drastycznie spadł, to liczba zabitych w wypadkach jest niemal taka jak dawniej - podaje w poniedziałek "Dziennik Gazeta Prawna". Według danych policji między 24 lutego a 1 marca na drogach zginęło 37 osób, a w ostatnim tygodniu marca ofiar było niewiele mniej – 33.

REKLAMA

Dziennik poinformował, że w marcu liczba pojazdów na drogach zmniejszyła się od 30 proc. (we wtorki) do 61 proc. (w niedziele). Tak wynika z danych Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, która porównała pierwszy i ostatni tydzień minionego miesiąca. Znacznie spadło natężenie w miastach, np. przez stołeczne rondo Dmowskiego 2 kwietnia (w ciągu całej doby) przejechało 43 tys. aut, podczas gdy miesiąc wcześniej ok. 90 tys.

"Wydawałoby się zatem, że ofiar śmiertelnych na drogach też powinno być znacznie mniej. Tak jednak nie jest. Według danych policji w tygodniu między 24 lutego i 1 marca na drogach zginęło 37 osób, a w ostatnim tygodniu marca ofiar było niewiele mniej - 33, choć w tym czasie liczba samych wypadków zmniejszyła się o połowę - z 408 do 207. Zatem są one bardziej tragiczne w skutkach" - czytamy w "DGP". Zdaniem ekspertów prawdopodobnie przyczyną fatalnych statystyk jest znacznie szybsza jazda po opustoszałych ulicach.

"DGP" przypomina, że w styczniu resort infrastruktury ogłosił, że ma już projekt zmian legislacyjnych, który miał doprowadzić do poprawy bezpieczeństwa. To m.in. wprowadzenie pierwszeństwa dla pieszych przed przejściem i zatrzymywanie prawa jazdy za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h także poza obszarem zabudowanym.

"W projekcie zapisano, że wejdzie w życie 1 lipca. Rzecznik resortu infrastruktury Szymon Huptyś zapewnił nas w piątek, że ten termin się nie zmienia" - podaje gazeta.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Warszawa: Z powodu koronawirusa spadło natężenie ruchu. Jest mniej kolizji i wypadków