Rosja może przygotowywać atak na Charków i w tym celu intensyfikuje ostrzał miasta, chcąc wypędzić z niego mieszkańców - pisze Bloomberg. Choć Kreml na razie nie ma wystarczających sił, by zająć miasto, to może się wkrótce zmienić. Rosjanie planują bowiem powołać pod broń setki tysięcy mężczyzn.

REKLAMA

Charków, drugie co do wielkości miasto Ukrainy, od pierwszych dni pełnoskalowej wojny znajduje się pod ostrzałem. W początkowej fazie inwazji rosyjska armia zbliżyła się do granic miasta, przeprowadziła rajdy w jego obrębie, lecz później została odepchnięta.

W ostatnim czasie siły rosyjskie zintensyfikowały jednak ostrzały i ataki z powietrza - zauważa Bloomberg. Na miasto spadają głównie rakiety S-300, drony uderzeniowe Shahed, a także bomby lotnicze wystrzeliwane z bombowców taktycznych.

Rosjanie chcą uczynić miasto niezdatnym do mieszkania

Ze względu na niedobór systemów obrony powietrznej, siły ukraińskie nie są w stanie dostatecznie chronić obiektów infrastruktury energetycznej i budynków użyteczności publicznej w mieście.

Agencja przekonuje, powołując się na oceny ukraińskich i zachodnich urzędników, że ostatnie uderzenia mogą być próbą odcięcia szlaków dostaw i wypędzenia z Charkowa mieszkańców, a tym samym uczynienia miasta niezdatnym do mieszkania.

Władze obwodu charkowskiego już w ubiegłym tygodniu zdecydowały o przymusowej ewakuacji rodzin z 47 miejscowości położonych blisko frontu. Choć decyzja ta nie dotyczy samego Charkowa, to po ataku z 11 kwietnia w kilku dzielnicach miasta zabrakło prądu. Ogólnie rzecz biorąc, w wyniku ataku na terenie całego obwodu charkowskiego bez prądu zostało ponad 200 tys. osób.

Bloomberg pisze, że równolegle z intensyfikacją ostrzałów miasta, Kreml próbuje wywołać w Charkowie panikę. Na początku kwietnia ukraiński resort spraw wewnętrznych ostrzegał przed "wrogą dezinformacją", czyli doniesieniami o rzekomej ewakuacji mieszkańców w związku z okrążeniem miasta. "Rosyjscy okupanci, nie mogąc osiągnąć swoich celów na polu bitwy, próbują zasiać panikę i chaos w ukraińskim społeczeństwie" - stwierdziło ministerstwo.

Rosja nie chce, by Charków wyglądał jak Mariupol

Wydaje się jednak, że Rosja nie ma wystarczających sił, aby zaatakować Charków - twierdzi agencja. Tego samego zdania mają być także władze w Kijowie, które uważają, że bez istotnego zwiększenia liczebności rosyjskiej armii nie będzie możliwe zdobycie miasta, wokół którego budowane są fortyfikacje obronne.

Jednak wysokiej rangi źródła na Kremlu powiedziały w marcu niezależnemu portalowi Wiorstka, że Moskwa chce uzupełnić swoje wojska, a z pomocą ma przyjść wiosenny pobór do armii. Obsadzenie jednostek spoza linii frontu poborowymi i słabo przeszkolonymi rezerwistami ma "uwolnić" bardziej doświadczonych żołnierzy do ataku na Charków.

Następny - zgodnie z planem - jest Charków. (...) Brakuje 300 tys. osób. Dlatego wszystko jest gotowe na mobilizację 2.0 - powiedziało Wiorstce jedno ze źródeł w administracji prezydenta Władimira Putina. Według tego rozmówcy, "nikt nie chce robić z (Charkowa) drugiego Mariupola". Ma to być wizytówką tego, że Rosjanie umieją walczyć w cywilizowany sposób - dodał.

Czy Rosja ma możliwości, by zająć Charków?

Czy nawet w przypadku powołania pod broń kilkuset tysięcy mężczyzn Rosja ma możliwości, by zająć Charków? Jacob Parakilas z amerykańskiego think tanku RAND Corporation w rozmowie z "Newsweekiem" przekonuje, że tak. Rosja może zająć Charków w ciągu kilku miesięcy, jeśli przeprowadzi potężny atak - stwierdził.

Według niego, położenie miasta w odległości zaledwie 26 km od granicy z Rosją zapewni logistyczne wsparcie nacierającym wojskom, które - dzięki przewadze artyleryjskiej i gotowości rosyjskich władz do poniesienia ciężkich strat - będą mogły posuwać się powoli do przodu.

Innego zdania jest polski ekspert, Mariusz Cielma. Analityk w rozmowie z Polską Agencją Prasową stwierdził, że "z wojskowego punktu widzenia taki atak jest obecnie niemożliwy". Rosyjska armia nie ma wystarczających zdolności ani potencjału, by zbudować je na tym kierunku - zauważył redaktor naczelny miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa".

Budowanie narracji o możliwym zagrożeniu atakiem lądowym na Charków jest korzystne dla Rosji, ale sama ofensywa na to milionowe miasto czy nawet próba otoczenia go nie wydają się prawdopodobne - ocenił.

Trwa budowa fortyfikacji, ale brakuje wszystkiego

Niezależny rosyjski portal The Moscow Times zauważył, że naprawę obecnych i budowę nowych fortyfikacji obronnych w obwodzie charkowskim rozpoczęto dopiero 1 marca.

Gubernator obwodu charkowskiego Ołeh Syniehubow mówił pod koniec marca w rozmowie z portalem Politico, że nie jest w stanie przewidzieć terminu zakończenia prac.

Jednak wyższy rangą dowódca wojskowy powiedział portalowi, że - jego zdaniem - Ukraina może nie mieć ani wystarczającej liczby min, by zbudować znaczące fortyfikacje, ani wystarczająco dużo żołnierzy do ich obsadzenia. Z pomocą przyszli jednak ukraińscy prawodawcy, którzy przyjęli ustawę o mobilizacji.