Agnieszka Radwańska wygrała z Czeszką Karoliną Pliskovą w drugiej rundzie wielkoszlemowego turnieju na kortach ziemnych Rolanda Garrosa w Paryżu. Wcześniej, po bardzo zaciętym pojedynku Jerzy Janowicz pokonał Fina Jarkko Nieminena 7:6 (7-4), 7:6 (7-4), 6:4 i awansował do trzeciej rundy. Tym samym łodzianin powtórzył swój najlepszy wynik w wielkoszlemowej imprezie w Paryżu.
Rozstawiona z numerem trzecim Agnieszka Radwańska wygrała z Czeszką Karoliną Pliskovą 6:3, 6:4. W drugim secie zajmująca trzecie miejsce w rankingu WTA Polka przegrywała 2:4, ale wygrała cztery kolejne gemy.
Z 53. na światowej liście Czeszką starsza o trzy lata Agnieszka Radwańska zmierzyła się po raz drugi. W 2012 roku, w 1/8 finału turnieju w Kuala Lumpur, wygrała w dwóch setach. Wtedy panie rywalizowały na twardej nawierzchni. W Paryżu walczyły na korcie ziemnym.
Wyróżniająca się wzrostem Pliskova (186 cm) po raz trzeci z rzędu znalazła się w głównej drabince Roland Garros, ale jeszcze nigdy nie dotarła do drugiej rundy. Najlepszym wynikiem niższej o 13 cm krakowianki jest ubiegłoroczny ćwierćfinał. Na otwarcie 25-letnia Radwańska pokonała w niedzielę Chinkę Shuai Zhang 6:3, 6:0. W meczu, którego stawką będzie 1/8 finału, spotka się z Chorwatką Ajlą Tomljanovic.
Środa była też szczęśliwa dla rozstawionego z numerem 22. Jerzego Janowicza. Polak pokonał Fina Jarkko Nieminena 7:6 (7-4), 7:6 (7-4), 6:4 i awansował do trzeciej rundy turnieju w Paryżu. Na początku pierwszego seta obaj zawodnicy zgodnie przegrywali przy własnym podaniu. Pierwszy z tej zasady wyłamał się 60. w rankingu ATP Nieminen, ale 23. na światowej liście Janowicz mu nie ustępował. Łodzianin prowadził z rywalem wyrównaną walkę, choć zawodziła go jego główna broń - serwis (zanotował w tej odsłonie aż sześć podwójnych błędów).
W ósmym gemie przegrywał 0:40, ale wyszedł zwycięsko z pięciu kolejnych akcji. Do wyłonienia triumfatora potrzebny był tie-break. W jego decydującym momencie górą był 23-letni Polak.
W kolejnym secie jednak w dalszym ciągu nie ustrzegł się błędów, w efekcie leworęczny Nieminen objął prowadzenie 3:1. Wtedy Janowicz wrócił do gry, a Fin zaczął posyłać piłkę na aut. Wyżej notowany z zawodników doprowadził do remisu 5:5, a po chwili kibice obejrzeli drugi już w tym pojedynku tie-break, w którym ponownie lepszy był Janowicz. W tej partii imponował m.in. udanymi skrótami.
Chwilowa niemoc dopadła go jednak na początku trzeciej odsłony, znów zaczął popełniać błędy. Znalazł się w trudnej sytuacji - przegrywał 0:3, ale wtedy zademonstrował kolejny udany i efektowny powrót. Wygrał pięć gemów z rzędu, a odrabiając starty zaciskał pięść i kierował spojrzenie w stronę dopingującej go z trybun grupy kibiców. Starszego o dziewięć lat przeciwnika zmuszał do biegania, a w decydującym momentach posyłał skuteczne dropszoty. Fin zdołał wygrać już tylko jednego gema.
Miałem pewne problemy, ale już je rozwiązałem. To nie tak, że już nie mam żadnych kłopotów, ale mam czystą głowę i mogę się skupić na tenisie - podkreślił.
Janowicz po raz pierwszy miał okazję walczyć z Nieminenem. Wygrywając w środę, "pomścił" Michała Przysiężnego, który przegrał z Finem na otwarcie. Łodzianin rok temu dotarł do trzeciej rundy French Open (pula nagród w tym roku wynosi 23,968 mln euro). By poprawić ten wynik, będzie musiał pokonać rozstawionego z numerem 13. Francuza Jo-Wilfrieda Tsongę. Z 14. w rankingu ATP Francuzem grał dotychczas raz. Wygrał ich ubiegłoroczny mecz w Rzymie, który - tak jak zmagania w stolicy Francji - rozgrywany był na korcie ziemnym.
Z rywalizacją w grze pojedynczej po pierwszym meczu pożegnali się Przysiężny, Łukasz Kubot, Katarzyna Piter i młodsza z sióstr Radwańskich Urszula.
(ug)