REKLAMA

Stało się tak, jak się miało stać. Podali własne wyniki i co im zrobicie? Były może jakieś nieprawidłowości, ale nie wpłynęły na przebieg. Z wpływaniem i biegiem wyborów jest jak z powodzią wedle słów Najwyższego Mocodawcy - prezydenta Bronisława Komorowskiego: Woda ma to do siebie, że się zbiera i stanowi zagrożenie, a potem spływa do głównej rzeki i do Bałtyku, więc nie słyszałem od dłuższego czasu o zjawiskach powodziowych, które by trwały dłużej niż tydzień czy dwa. Podobnie jest z falą oburzenia. Potrwa tydzień lub dwa, po czym spłynie po wyborcach jak woda po gruncie. Grunt, żeby potem nie było innej katastrofy, ataku kolejnego żywiołu: ognia. Są tu tacy owacy, co to znowu chcieliby nasze państwo podpalić.

Oto jaka jest linia reżimowej propagandy. Będę się może powtarzał, wybaczcie moi wierni Czytelnicy, ale wciąż nie mogę wyjść ze zdumienia, jak to możliwe, że tzw. nowa Polska, z którą wiązałem ogromne nadzieje po 1989 roku, tak szybko jak po równi pochyłej ześlizgnęła się do dyktatury. Oczywiście możecie mi zarzucić naiwność. Teraz dopiero przejrzałeś na oczy? Nie widziałeś, co się stało w czasie zamachu stanu 4 czerwca 1992 roku, gdy Donald Tusk i Waldemar Pawlak z prezydentem Lechem Wałęsą obalili rząd Jana Olszewskiego? Nie wbiła ci się w pamięć słynna fraza Tuska: "Panowie, policzmy głosy"­? Oni nam przecież ciągle liczą głosy, by już nigdy nikomu nie oddać swej władzy. No dobra, ale po co oni niby mieliby to robić?

Dziecięce pytania zadaję, wiem. Jednak trzeba niewinnej i być może naiwnej ciekawości świata, by uporządkować chaos panujący w III RP, bałagan świadomie stworzony przez reżim. Nie wierzę bowiem w to, że seria nieszczęść, które dotknęły rzekomo polskie pseudo-państwo to sprawa przypadku. Zapytam Cię Czytelniczko, czy Ty jako Polka czujesz się głupsza od reszty globalnej populacji? A Ty, Czytelniku, jako Polak uważasz, żeś mniej rozgarnięty niż większość Ziemian? Chcecie mi wmówić, że nasz naród jest dotknięty genetycznym felerem? Nie potrafimy stworzyć sprawnego systemu informatycznego, bośmy niepełnosprawni? Nie umiemy poprawnie głosować z powodu błędu w kodzie DNA, fatalnej dziedzicznej wady?

Ogląd, nawet pobieżny, stanu komputeryzacji na świecie powinien wywołać zdziwienie. Dlaczego w takiej Brazylii system wyborczy może być już w pełni zautomatyzowany i wyniki podaje się niemal natychmiast? Brazylijczycy zaczęli testować głosowanie elektroniczne już 23 lata temu w jednym ze stanów, a od 14 lat wszystkie wybory są u nich przeprowadzane drogą elektroniczną. W 2000 i 2002 roku rezultaty ze wszystkich lokali przesłano i podliczono w ciągu kilku minut od ich zamknięcia! Jednak według mnie w Polsce nie chodzi o to, by system był sprawny, ale właśnie, żeby nie działał tak jak należy! Reżim stworzył specyficzną "chmurę informatyczną", aby służyła po prostu za zasłonę dymną. Postawili swego rodzaju cyber-parawan.

Mało tego, komputerowa sieć była jak najbardziej sprawną maszynką, jeśli za główny jej cel uznamy dostarczenie alibi dla całej fali manipulacji na poziomie "ręcznego" zliczania głosów. Jeśli przyjąć tę bardzo prawdopodobną hipotezę, znikają fałszywe argumenty o naszej polskiej ułomności, lansowane przez funkcjonariuszy BBWR - Bloku Bezwarunkowego Wspierania Rządu - odgrywających role dziennikarzy, publicystów i innych komentatorów, których prawdziwym zadaniem jest osłona propagandowa tej "operacji specjalnej". Celowo używam terminologii z leksykonu spec-służb, bo przede wszystkim pod tym kątem należałoby przeanalizować przebieg "wyborów". Wszystko wskazuje na to, że właśnie rola bezpieki mogła być w nich kluczowa.

Arsenał służb specjalnych zawiera: operację specjalną, grę operacyjną i kombinację operacyjną. Ta ostatnia polega "na zaplanowanych i przygotowanych przedsięwzięciach, wykorzystujących błędne przeświadczenie osób przeciwko którym są skierowane, co do faktycznego znaczenia zaangażowanych zdarzeń i osób w nich występujących." Gra operacyjna to "najbardziej złożona metoda, rodzaj kombinacji operacyjnej charakteryzujący się długofalowością i szczególnym skomplikowaniem podejmowanych działań." W zakres operacji specjalnych wchodzą zaś "kombinacje operacyjne charakteryzujące się stosowaniem działań maskujących." Tę teorię, którą zaczerpnąłem z spec-leksykonu, można moim zdaniem zastosować do analizy wyborczej praktyki.

Która ze służb jest autorką tej operacji specjalnej, nie wiem i na pewno nikt z nas, szaraczków-cywilów, się nie dowie. Można tylko zapytać, gdzie była ABW w okresie przeprowadzania fatalnego przetargu na projekt nazwany "Platforma Wyborcza 2.0" w styczniu tego roku? Gdzie się podział kontrwywiad, skoro przetarg został unieważniony po proteście spółki Enigma, bo warunki zamówienia łamały aż 11 artykułów ustawy o zamówieniach publicznych? Co w sierpniu zrobiła ABW po tym, jak przetarg na wybory wygrało Nabino, jedyna firma, która się zgłosiła, bez większego doświadczenia? Dlaczego nie zaniepokoiło to instytucji, która przecież ma dbać o bezpieczeństwo wewnętrzne państwa, by nie dochodziło w nim do kryzysu?

Obowiązkiem ABW jest uzyskiwanie, analizowanie, przetwarzanie i przekazywanie właściwym organom informacji mogących mieć istotne znaczenie dla ochrony bezpieczeństwa wewnętrznego państwa i jego porządku konstytucyjnego. Przecież to właśnie w konstytucji mamy zawarty element zwany "samorządem terytorialnym". To w ustawie zasadniczej zapisano, że jednostki samorządu terytorialnego wykonują swoje zadania za pośrednictwem organów stanowiących i wykonawczych oraz że wybory do organów stanowiących są powszechne, równe, bezpośrednie i odbywają się w głosowaniu tajnym. Jak zatem ABW uzyskiwała, analizowała i przekazywała informacje ważne dla porządku konstytucyjnego państwa?

Mało prawdopodobne wydaje mi się aż takie dziadostwo w spec-służbach. Przecież udowodniły one wielokrotnie, że potrafią - jeśli tylko chcą - organizować skomplikowane akcje, łącznie ze spektakularnymi prowokacjami, takimi jak choćby sprawa tzw. Brunobombera z Nowej Huty, terrorysty "karmionego" informacjami i "hodowanego" przez długi okres przez agentów, po to, by ABW mogła się pochwalić spektakularnym sukcesem. Jeśli ta jednostkowa historia strasznego radykała z krakowskiego Uniwersytetu Rolniczego tak długo pochłaniała uwagę kontrwywiadu, to jak spodziewana informatyczna katastrofa, w oczywisty sposób prowadząca do politycznego kryzysu na skalę całego państwa, mogła zostać, ot tak, zlekceważona?

Ochrona ze strony spec-służb mogła istnieć, ale na zupełnie innych zasadach. Popuśćmy wodze fantazji, felieton to nie dziennik informacyjny. Załóżmy, że firmy, które brały udział w przetargu na wielki projekt "Platformy Wyborczej 2.0" nie wiedziały, że tak naprawdę uczestniczą w kombinacji operacyjnej, służącej do wyłonienia innej firmy, jedynie pod wybory samorządowe. Przetarg był tak ustawiony, żeby wywołać protesty, bo stanowił element gry na czas. Po czym do akcji wkroczyła jedyna "odważna" i nielicząca się z niską zapłatą za projekt firma Nabino. "Dłubała" sobie swój "system" nie niepokojona, aż do ostatnich tygodni i dni przed wyborami, kiedy w Polskę wysłano już wieść, że testy wykazują w nim liczne "dziury".

Rozpropagowanie informacji o wadliwym systemie informatycznym tuż przed niedzielnym głosowaniem mogło posłużyć za kolejny element długofalowej gry operacyjnej. Przygotowywało opinię publiczną na przyszłe zdarzenia. Odwróciło uwagę od właściwych manipulacji, które odbywały się "w realu", a nie w komputerowej rzeczywistości wirtualnej. Chodzi przede wszystkim o kreację głosów nieważnych, tak by zniekształcić zasadniczo wynik głosowania na rzecz partii będących filarami obecnego reżimu: Platformy Obywatelskiej oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego, pod czujnym okiem urzędującego prezydenta Bronisława Komorowskiego, będącego zwornikiem całego systemu i jego najwyższym gwarantem.

Rozpatrywanie tej hipotetycznej, choć opartej na mocnych przesłankach, sytuacji byłoby niepełne bez naszkicowania kontekstu międzynarodowego. Ostatnie sygnały płynące z Moskwy i Berlina wskazują na chęć nowego "resetu", odnowienia bliskich relacji pomiędzy tymi dwiema stolicami. Bierna i bezradna premier Ewa Kopacz chłonęła bez oporu symptomatyczne słowa kanclerz Niemiec Angeli Merkel na spotkaniu w Krzyżowej: Tylko z Rosją można zbudować prawdziwie bezpieczną Europę. W połączeniu z ostatnimi stwierdzeniami szefa niemieckiej dyplomacji Franka-Waltera Steinmeiera o otwarciu nowych kanałów rozmów z Rosją nabiera to znowu niepokojącego tonu. A mimo to władze III RP nie mają nic przeciwko takiej wolcie.

Aluzja do nowego rozdania pojawiła się też w wypowiedzi przywódcy na Kremlu. W tym samym tygodniu Władimir Putin złożył charakterystyczną deklarację: Z Polską łączy nas wielowiekowa wspólna historia. Musimy wiele zrobić, aby podnieść nasze stosunki na nowy poziom. Jestem przekonany, że dowolny problem można rozwiązać, kierując się wzajemnym szacunkiem i pragmatyzmem. Do tego potrzebne są "pragmatyczne" władze w bliskiej zagranicy. Podtrzymywanie dialogu z Rosją jest konieczne, ale nie należy mieć przy tym naiwnych nadziei - ocenił Bronisław Komorowski. Berlin i Moskwa wiążą nadzieje tylko z tercetem III RP: tym prezydentem z tymi koalicjantami. Wiwat taki triumwirat! - wzniosą toast i po tych wyborach.