"Jest obawa, że Sąd Najwyższy, tak jak Trybunał Konstytucyjny, będzie instytucją bez autorytetu, orzekającą na zawołanie polityczne” - tak wybór Małgorzaty Manowskiej na Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego komentuje Bartłomiej Przymusiński ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia".

REKLAMA

Bartłomiej Przymusiński spodziewa się, że podstawowym zadaniem Małgorzaty Manowskiej w Sądzie Najwyższym i zasadniczym argumentem, który przeważył za jej wyborem przez prezydenta Andrzej Dudę, jest zalegalizowanie sędziów wskazanych przez nową KRS.

Prawnik spodziewa się, że Małgorzata Manowska będzie chciała doprowadzić do uchylenia uchwały trzech połączonych izb Sądu Najwyższego, która to uchwała odsuwała sędziów powołanych przez neo-KRS od orzekania. Jest to szalenie krótkowzroczne i mogące prowadzić do dalekosiężnych skutków, jeśli chodzi o respektowanie naszych orzeczeń w Europie - zauważył.

Uchybienia przy wyborze

Przymusiński wymienia też szereg uchybień przy wyborze Manowskiej, które jego zdaniem mogą doprowadzić do podważania pozycji I prezes Sądu Najwyższego, oraz autorytetu tego sądu, zaczynając od tego, że prezydent nie wziął pod uwagę, że Manowska miała o połowę mniejsze poparcie sędziów niż Włodzimierz Wróbel. Zwrócił także uwagę na brak uchwały Sądu Najwyższego w tej sprawie. Powtórzę za profesorem Strzemboszem, że nie sądzę, żeby pani Manowska doczekała końca swojej kadencji - stwierdził.

Przymusiński nie wyklucza, że wybór Manowskiej oprze się o unijne trybunały, a to, że na prezesa Izby Karnej wskazany został Michał Laskowski, to jego zdaniem listek figowy, który ma wskazać, że on też nie zebrał największego poparcia sędziów, a został wskazany na prezesa izby przez prezydenta.

Manowska wskazana przez prezydenta

Sędzia Małgorzata Manowska zostanie powołana na stanowisko I Prezesa Sądu Najwyższego - taką decyzję podjął prezydent Andrzej Duda. Manowska znalazła się w gronie 5 kandydatów wskazanych przed dwoma dniami - po długich i burzliwych obradach - przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN. Co ciekawe, uzyskała dwukrotnie niższą liczbę głosów od sędziego Włodzimierza Wróbla. Gdyby prezydent dochował dotychczasowego obyczaju, na czele Sądu Najwyższego stanąłby właśnie sędzia Wróbel, który uzyskał największe poparcie sędziów SN.

W sobotnim głosowaniu Włodzimierza Wróbla poparło 50 sędziów Sądu Najwyższego: jako jedyny z grona wyłonionych wówczas kandydatów uzyskał on poparcie ponad połowy sędziów SN. Małgorzata Manowska zdobyła 25 głosów, co oznacza, że poparła ją zaledwie jedna czwarta sędziów SN.

14 głosów uzyskał Tomasz Demendecki, 4 głosy - Leszek Bosek, a dwa głosy - Joanna Misztal-Konecka.

Decyzja Andrzeja Dudy o powołaniu na stanowisko I prezesa SN Małgorzaty Manowskiej jest więc sprzeczna z dotychczasowym obyczajem - prezydent nie wskazał bowiem kandydata z największym poparciem - ale nie jest zaskoczeniem.

Sędzia Manowska uważana była za faworytkę do przejęcia stanowiska po prof. Małgorzacie Gersdorf, której 6-letnia kadencja upłynęła wraz z końcem kwietnia.

Co więcej, na następczynię Gersdorf Manowska typowana była już dwa lata temu, w czasie kryzysu wokół Sądu Najwyższego, gdy rządzący usiłowali - bezskutecznie - odesłać ówczesną I prezes w stan spoczynku.