Prokuratura umorzyła śledztwo, w którym sprawdzała, czy lekarze i ratownicy popełnili błędy podczas reanimacji prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza - poinformował Onet. Portal dotarł do uzasadnienia decyzji prokuratury.

REKLAMA

Jak podał Onet, w uzasadnieniu tym szczegółowo opisano, co się stało 13 stycznia wieczorem na scenie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku. "Opis obrażeń prezydenta po ugodzeniu 14,5-centymetrowym nożem przez Stefana W. jest wstrząsający. I nie pozostawia złudzeń: szans na przeżycie praktycznie nie było. Dokument zawiera bardzo szczegółowy opis odniesionych przez Adamowicza ran" - napisał Onet.

Portal przypomniał też, że kilka dni po zamachu do prokuratury zgłosił się specjalista patomorfolog, biegły sądowy Leonard Gross. Zarzucił on lekarzom i ratownikom m.in., że popełnili błąd reanimując Adamowicza na scenie przez 40 min., a nie przewieźli go z miejsca do szpitala. Dowodził, że tak długa reanimacja przekreśliła szanse Adamowicza na przeżycie, nawet po późniejszych operacjach w szpitalu. Prokuratura potraktowała to zgłoszenie bardzo poważnie.

Prokuratura powołała biegłego — krajowego konsultanta w dziedzinie medycyny ratunkowej prof. Jerzego Roberta Ładnego. Biegły ocenił, że medycy postąpili słusznie, decydując się na zastosowanie sprzętu do mechanicznego ucisku klatki piersiowej. Adamowiczowi podawano też adrenalinę, co biegły także uznał za prawidłowe - napisał portal.

Z informacji Onetu wynika też, że biegły podobnie ocenił inną decyzję medyków: że Adamowicza nie przewieziono do najbliższego szpitala, tylko do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego.

Biegły uznał podjęte podczas operacji czynności za prawidłowe. Jego zdaniem rany zadane przez Stefana W. były śmiertelne. Wskazał też, że obrażenia jakich doznał Paweł Adamowicz niemal zawsze kończą się śmiercią na miejscu. Zdaniem biegłego, Adamowicza udało się podtrzymać przy życiu i przetransportować do szpitala tylko dlatego, że prawidłowo udzielono mu pomocy zaraz po ataku nożownika. Ale to i tak — uznał biegły — było tylko kupowanie czasu - podał Onet.

Jak dodał portal, dlatego prokuratura umorzyła ten wątek śledztwa. Uznała przy tym, że czynności były prowadzone właściwie, przy narażeniu zdrowia i życia załogi medycznej udzielającej pomocy na scenie, podczas przebywania na niej napastnika Stefana W. - napisał Onet.