Usterki techniczne samolotu, zachowanie załogi, zła organizacja i zabezpieczenie lotu oraz "zachowania osób trzecich", czyli np. zamach terrorystyczny - takie wersje przyczyn tragedii pod Smoleńskiem badają śledczy. Prokuratura Generalna i Naczelna Prokuratura Wojskowa po raz pierwszy oficjalnie podały w czwartek, jakie wersje katastrofy są badane.

REKLAMA

Zobacz również:
Wersja pierwsza katastrofy to usterki techniczne samolotu, a wśród nich: wady konstrukcyjne Tu-154M, defekty sprzętu wskutek złej obsługi przez personel naziemny i defekty urządzeń w czasie lotu.

Przyjąć bądź odrzucić tę wersję będzie można jednoznacznie najwcześniej po zakończeniu prac Polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, której przekazano całość dokumentacji technicznej Tupolewa, zabezpieczonej w kraju. Nie można jednak wykluczyć, że będzie to możliwe dopiero po uzyskaniu specjalistycznej, kompleksowej opinii biegłych.

Zdaniem śledczych, dotychczas przeprowadzone w Polsce dowody pozwalają na wstępne przyjęcie, iż samolot w chwili startu - o godzinie 7.27 czasu polskiego - był sprawny technicznie, a załoga nie zgłaszała żadnych problemów. Dopełniono też niezbędnych procedur w zakresie przygotowania samolotu. 6 kwietnia nastąpił wymagany oblot, a w ubiegłym roku samolot był poddany generalnemu remontowi w Rosji, skąd odebrano go 21 grudnia.

Na podstawie dotychczasowych ustaleń nie ma powodów do kwestionowania ani rzetelności tego remontu, czy też poprawności odbioru samolotu przez stronę polską - podały Prokuratura Generalna i Naczelna Prokuratura Wojskowa we wspólnym komunikacie.

Wersja druga dotyczy zachowania załogi, w tym błędu w technice pilotowania, niezdyscyplinowania załogi w powietrzu czy niedoszkolenia załogi. W świetle zebranych dotychczas dowodów uznanie tej wersji za pewną albo jej odrzucenie jest zdecydowanie przedwczesne; trwają czynności procesowe wersję tę weryfikujące - napisano. Według komunikatu, załoga miała uprawnienia do wykonania lotu, a jej członkowie przeszli niezbędnie szkolenia. Z dokumentów wynika też, że obaj piloci "znali w wystarczającym stopniu język rosyjski".

Do przyjęcia bądź odrzucenia tej wersji, jak również założenia o nieprawidłowości działania rosyjskiego personelu naziemnego, kluczowe jest otrzymanie od Federacji Rosyjskiej materiałów, o które polska prokuratura zwracała się już trzykrotnie: 10, 16 i 20 kwietnia. Co do obsługi lotniska w Smoleńsku, niezbędna będzie analiza aktów prawnych dotyczących zasad obsługi i kontroli lotów, a także zakresu obowiązków poszczególnych osób. Nie mają tu znaczenia międzynarodowe zasady lotnictwa cywilnego z powodu wojskowego charakteru lotniska w Smoleńsku - napisano w komunikacie.

Trzecia wersja mówi o złej organizacji i zabezpieczeniu lotu, w tym o nieprawidłowościach w działaniu polskiego personelu naziemnego i rosyjskiego personelu naziemnego. Co do tej wersji trwają intensywne czynności śledcze. Z uwagi na przyjętą taktykę procesową (zaplanowane już czynności procesowe) w chwili obecnej nie można udzielić żadnej informacji o wynikach dotychczas przeprowadzonych w tej materii dowodów - głosi komunikat.

Wersja czwarta obejmuje zachowanie osób trzecich (np. zamach terrorystyczny, sugestie i oczekiwania od załogi określonego postępowania). Prokuratura podkreśla, że żaden z uzyskanych dotychczas dowodów nie potwierdza tej wersji. Niemniej jednak odrzucenie tej wersji na obecnym etapie śledztwa byłoby przedwczesne. Może to nastąpić w sposób kategoryczny dopiero po przeprowadzeniu i ocenie całości materiału dowodowego - podano w komunikacie.

Śledczy poinformowali także, że strona rosyjska wykonała dwie ekspertyzy przeprowadzone przez Centrum Ekspertyz Kryminalistycznych MSW Federacji Rosyjskiej w sprawie ustalenia użycia materiałów wybuchowych. Pierwszą ekspertyzę wykonano 12 kwietnia, wykorzystując do badań próbki pobrane z części samolotu znajdujących się na miejscu katastrofy. Z treści ekspertyzy wynika, iż nie ujawniono obecności materiałów wybuchowych. Ponadto przeprowadzono badania broni znalezionej na miejscu zdarzenia. Opinie balistyczne wykluczyły oddanie strzałów z zabezpieczonych sztuk broni - donosi komunikat.

Załoga Jaka-40 ostrzegała Tupolewa

Według komunikatu, wstępne ustalenia wskazują, że przed lądowaniem samolotu Tu-154M - około kilkadziesiąt minut wcześniej - rosyjski Ił-76 podejmował dwukrotnie próbę lądowania na lotnisku w Smoleńsku. Po zatoczeniu kręgu nad lotniskiem samolot jednak odleciał, rezygnując z lądowania. Wspomniana różnica czasowa wyklucza hipotezę o jakimkolwiek związku incydentu z katastrofą. Zatem pojawiające się spekulacje o wywołanych przez ten samolot turbulencjach, które miałyby zakłócić lot samolotu Tu-154M są bezpodstawne - podkreśla komunikat.

Ze śledztwa wynika też, że załoga polskiego samolotu JAK-40, który wylądował wcześniej, ostrzegała droga radiową załogę Tu-154M o pogarszających się warunkach pogodowych.

Ustalenie czasu katastrofy nastąpi w oparciu o dane ze wszystkich urządzeń i źródeł, które mogły zarejestrować ten fakt. Chodzi o tzw. czarne skrzynki, urządzenia ATM QAR, czyli tzw. trzecią czarną skrzynkę, dane dokumentujące przerwę w dostawie energii elektrycznej z elektrowni w Smoleńsku, dokumenty ruchu lotniczego czy zeznania świadków.

Prokuratura powoła też biegłego klimatologa, by zbadał warunki pogodowe panujące zwykle w rejonie katastrofy na początku kwietnia. Ten obszar ma bowiem swoje specyficzne cechy z uwagi na występujące bagna i nierówności terenu - napisano w komunikacie.

Przesłuchano ponad 70 świadków

Dotychczas w polskim śledztwie przesłuchano ponad 70 świadków (kilku istotnych - dwukrotnie), w tym m.in.: z naziemnej obsługi technicznej, pracowników Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, żołnierzy z 36. Pułku Specjalnego Lotnictwa Transportowego w Warszawie, różnych służb dyżurnych (Centrum Operacji Powietrznych, Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP), Biura Ochrony Rządu i innych.