Na każdym niemal wiecu wyborczym łamane są zasady sanitarne. Ludzie są bez maseczek i nie zachowują dystansu. Za kilka tygodni najprawdopodobniej poniesiemy tego konsekwencje - ostrzega Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia.

REKLAMA

Bez maseczek i bez zachowania dystansu. Na każdym niemal wiecu obserwujemy łamanie podstawowych zasad reżimu sanitarnego. Obawiamy się, że za kilka tygodni będziemy zbierać żniwo - zaznacza Bożena Janicka.

Prezes PPOZ podkreśla, że bez względu na polityczne rozstrzygnięcia, wszyscy możemy czuć się przegrani i wyjaśnia, że kiedy kilka miesięcy temu ogłoszono pandemię koronawirusa, zgodnie z zaleceniami rządzących zamknęliśmy się w domach.

Kolejne obostrzenia nakazywały zdalną pracę, zamknięto szkoły, urzędy, jeden po drugim przekształcano szpitale w jednoimienne, a wejść do sklepów pilnowali pracownicy ochrony. Izolowaliśmy się od najbliższych, Wielkanoc minęła bez tradycyjnej święconki, zakazano ślubów, komunii... Rząd się chwalił, że dzięki dyscyplinie obywateli Polska nie podzieliła losu Włoch, Francji, czy innych krajów europejskich. W końcu przyszło luzowanie obostrzeń, niby stopniowo, etapami, ale tak naprawdę z wielką siłą nakręciło lawinę ryzykownych zachowań - mówi Bożena Janicka.

Tłumy ściśniętych ludzi bez maseczek

Równocześnie Bożena Janicka zwraca uwagę, że dzisiaj, choć nadal mamy stan epidemii w Polsce, istnieje obowiązek zasłaniania nosa i ust oraz trzymania dystansu i higieny rąk w wielu miejscach publicznych (sklepach, instytucjach, biurach) zasady te są kompletnie nieprzestrzegane.

Najbardziej jednak jesteśmy przerażeni tym, w jaki sposób w czasie pandemii prowadzona była kampania wyborcza. Tłumy ściśniętych ludzi bez maseczek, skandujący nazwiska swoich liderów, w tym osoby starsze, znajdujące się w grupie ryzyka. Ale jak mają się zachowywać, skoro taki przykład dają im sami rządzący? Tak działo się w wielu miastach, a ostatnio także w Koninie na targowisku, kiedy to mieszkańców odwiedził obecny prezydent. Sam nie miał maseczki, a wielu jego zwolenników, również bez maseczek przepychało się, żeby dotrzeć jak najbliżej. Mamy wrażenie, że wszystko przestało się liczyć. Wszystko, z wyjątkiem jednego. Żeby iść do urn. W tym przypadku brzmi to złowieszczo, ale naprawdę obawiamy się, że już za dwa, trzy tygodnie za naszą nieostrożność zapłacimy najwyższą cenę, jaką jest zdrowie, a nawet życie - ostrzega prezes PPOZ.