Już po pierwszym strzelaniu polskie biathlonistki straciły szansę na olimpijski medal w sztafecie 4x6 km. Krystyna Pałka zaliczyła tylko jeden celny strzał, co oznaczało cztery karne rundy, a w konsekwencji - przekreślenie szans na krążek. Ostatecznie biało-czerwone ukończyły zmagania na 10. pozycji. Złoto wywalczyły Ukrainki, srebro Rosjanki, a brąz Norweżki.

REKLAMA

Pałka pojawiła się po raz pierwszy na strzelnicy na szóstej pozycji, 11 sekund za prowadzącą wtedy Szwajcarką Seliną Gasparin. Polka strzelała jednak fatalnie - w pierwszych pięciu próbach nie zestrzeliła ani jednego celu, a po dobraniu trzech sztuk amunicji pomyliła się jeszcze dwa razy. W efekcie musiała przebiec cztery rundy karne.

Przy "stójce" dobierała tylko raz, ale wówczas była już niemal dwie i pół minuty za liderką. Straty nie zmniejszyła druga z Polek Magdalena Gwizdoń, mimo że na strzelnicy spisała się dobrze - musiała tylko raz dobierać amunicję. Awansowała jednak z 15. na 12. pozycję.

Około 20 sekund nadrobiła Weronika Nowakowska-Ziemniak - w momencie zmiany z Moniką Hojnisz strata polskiej sztafety do Ukrainek wynosiła 2.13,9. Ostatnia z biało-czerwonych również utrzymała dobre tempo, ale nie mogła równać się z trzykrotną złotą medalistką z Białorusi Darią Domraczewą, która awansowała z 10. na piąte miejsce.

Ostatecznie Polki straciły do Ukrainek 2.31,9. Oznacza to, że gdyby nie fatalne pierwsze strzelanie Pałki, mogłyby realnie walczyć o medal.

"Te igrzyska są przeklęte"

Jeszcze gorzej od biało-czerwonych zaprezentowały się Niemki, które zajęły 11. miejsce. Biathlonistki tego kraju po raz pierwszy od 1992 roku nie zdobyły medalu. Na domiar złego u jednej z zawodniczek - Evi Sachenbacher-Stehle - test antydopingowy dał pozytywny wynik. 33-latka nie została zgłoszona do sztafety.

Te igrzyska są przeklęte. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem - komentował po zawodach załamany trener kadry Uwe Muessiggang.

Występu do udanych nie zaliczą również srebrne medalistki z Vancouver - Francuzki, które szybko wycofały się z rywalizacji. Biegnąca na pierwszej zmianie Marie-Laure Brunet zasłabła i trafiła do punktu medycznego. To był atak paniki. Nie mogła złapać oddechu, ale sama zgłosiła się po pomoc - wyjaśnił później jej trener Siegfried Mazet.

To była ostatnia szansa

Dla naszych biathlonistek sztafeta 4x6 km była ostatnią szansą na podium igrzysk w Soczi. W startach indywidualnych najlepiej spisała się Monika Hojnisz, która była szósta w biegu ze startu wspólnego.

Przed startem nie chciały składać deklaracji, choć przyznawały, że z każdym dniem czują się coraz lepiej na wysoko położonych trasach. Zwłaszcza Pałka i Magdalena Gwizdoń miały na początku problemy z aklimatyzacją. Nareszcie zaczęłam biegać, a nie się przemieszczać - mówiła Pałka po występie w sztafecie mieszanej. Przed dzisiejszą rywalizacją była jednak ostrożna. Sztafeta jest zawsze trudniejsza niż bieg indywidualny, bo dobrze musi zaprezentować się cała czwórka. Każda z nas musi mieć dobry dzień. Wiele jest czynników, które składają się na końcowy sukces - podkreślała.