"Europejczycy w Wielkiej Brytanii postrzegani są przez pryzmat Polski. Jeśli ktoś mówi 'Polacy', to ma na myśli również Czechów, Słowaków czy Łotyszy" - uważa socjolog dr Roch Dunin-Wąsowicz z London School of Economics, redaktor uniwersyteckiego magazynu "Brexit Report" i badacz w projekcie "Generation Brexit". Jego zdaniem Polacy odnieśli na Wyspach wielki sukces. Brexit wpłynie jednak na ich poczucie tożsamości. Wychodząc z Unii Europejskiej Wielka Brytania opuści nurt polityczno-cywilizacyjny, w którym znajduje się reszta Europy. A szkoda, bo potrafimy się w nim tak dobrze adaptować.

REKLAMA
Dr Roch Dunin-Wąsowicz

Socjolog, pracownik London School of Economics and Political Science, redaktor uniwersyteckiej publikacji LSE Brexit i badacz w projekcie Generation Brexit, który przeznaczony jest także dla Polaków mieszkających na Wyspach i w Polsce.

Bogdan Frymorgen, RMF FM: Zajmujesz się problemami tożsamości europejskiej. Brexit na pewno nastąpi. Nie wiemy tylko w jakiej postaci. O tym zadecydują toczące się w Brukseli negocjacje na temat warunków wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Jak wpłynie to na tożsamość Polaków mieszkających na Wyspach?

Dr Roch Dunin-Wąsowicz: Większość obywateli polskich i innych krajów środkowo-wschodniej Europy przyjechało do Anglii na podstawie swego europejskiego obywatelstwa i projektu gospodarczo-politycznego, którym jest Unia Europejska. Ten proces ulegnie zmianie. Osoby, które przyjechały na Wyspy na podstawie wolnego przepływu osób w ramach jednolitego rynku europejskiego, staną się sensu stricte imigrantami. Na pewno nastąpi duża zmiana, jeśli chodzi o ich poczucie przynależności narodowej i adaptacji w społeczeństwie brytyjskim, które nie będzie już w tym samym nurcie polityczno-cywilizacyjnym co reszta Europy.

Jeśli wierzyć przeciekom, jakie pojawiają się w mediach, ograniczenia imigracyjne wprowadzone zostaną w chwili Brexitu, a więc w marcu 2019 roku. Jak wpłynie to na Polaków, którzy wciąż chcą tu przejechać, by się osiedlić?

Osoby, które wciąż zainteresowane są przyjazdem, powinny mieć tę datę w pamięci. Jeśli chodzi o osoby już tu mieszkające, to sytuacja jest dość kłopotliwa, bo każda osoba, która wyjedzie z Wielkiej Brytanii na dłużej niż 3 miesiące, znajdzie się w puli tych nowo przyjeżdżających. Dlatego osoby mieszkające tu powinny jak najszybciej zająć się legalizacją swego statusu po Brexicie.

Po raz pierwszy od 2004 roku Polacy mieszkający na Wyspach będą musieli się zarejestrować, by uzyskać status tzw. osiedleńca.

Jak to będzie wyglądało w praktyce - jeszcze nikt nie wie. Wciąż obowiązuje tzw. rezydentura, o którą Polacy mogą się ubiegać, jeśli przebywają na Wyspach dłużej niż 5 lat. Jest ona także pierwszym krokiem na drodze do przyjęcia obywatelstwa.

A co stanie się z ludźmi, którzy będą tu mniej niż 5 lat w chwili Brexitu?

Osoby, które przyjechały tu przed marcem 2019 roku, najprawdopodobniej nie będą się musiały niczego obawiać, jeśli nie zdecydują się na wyjazd. Wszystkie te założenia są w fazie przygotowawczej. Docierają do nas jedynie zdawkowe informacje i przecieki. Myślę, że należy się opierać na istniejących ramach prawnych, czyli na rezydenturze i przyjęciu obywatelstwa brytyjskiego. To jest najpewniejsze. Na dziś tylko to gwarantuje rezydenturę w Wielkiej Brytanii po marcu 2019 roku.

Chcąc nie chcąc, znaleźliśmy się po referendum w grupie ludzi, których na Wyspach się nie chce. Jesteśmy obcy, bez względu na to, czy płacimy podatki i jak przydatni jesteśmy gospodarce brytyjskiej. Jak wpływa to na mentalność Polaków?

Polonia mieszkająca tutaj przeżywa moment niepewności. Jak wynika z naszych badań, ludzie częściej przychodzą do punktów informacyjnych, prowadzonych przez Polaków dla Polaków. Z drugiej strony, lokalne władze i tutejsze organizacje zaczęły się odnosić do nas bardziej przychylnie, bo po referendum zostaliśmy naznaczeni jako największa grupa imigrantów z Unii.

Według sporządzanych raportów jesteśmy niezbędni dla funkcjonowania gospodarki, szczególnie w takich sektorach jak hotelarstwo czy przemysł usługowy. To powinno wpływać na stosunek Brytyjczyków do Polaków mieszkających na Wyspach.

Na pewno chciałoby się, by takie racjonalne, ekonomiczne myślenie kierowało rządem premier Theresy May. Ale równie ważne jest ideologiczne postrzeganie wyniku referendum, o którym zaważyła liczba imigrantów z krajów Unii Europejskiej. Która frakcja myślenia w rządzie brytyjskim zwycięży - trudno powiedzieć. Trudno się opierać wyłącznie na faktach - przydatności i przełożenie Polaków i innych migrantów na wzrost gospodarczy nie jest niestety mocnym argumentem w dyskusji. Kwestie ideologiczne, związane z tożsamością, odgrywają dziś większą rolę. Tym bardziej potrzebny jest silny głos polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii.

Czy takie rozszczepienie w myśleniu Brytyjczyków skłania Polaków do wyjazdu?

Trudno to statystycznie określić, takimi danymi jeszcze nie dysponujemy. Na pewno znajdą się osoby, których status tutaj jest niepewny. Nie posiadają pracy albo przyjechały tu, by opiekować się dziećmi. Te osoby mogą się poczuć niepewnie i będą chciały wyjechać. Z drugiej strony, znajdą się też tacy, którzy przyjadą tu przed marcem 2019 roku, by skorzystać z wciąż obowiązujących praw dających możliwość osiedlenia się. Czy te odpływy i przypływy się zrównoważą, trudno jeszcze powiedzieć.

Czy na podstawie swoich badań jesteś w stanie stwierdzić, jak Polacy radzą sobie na Wyspach w zestawieniu z innymi przybyszami z krajów członkowskich Unii Europejskiej?

Wszyscy środkowo-wschodni Europejczycy radzą sobie podobnie. Radzą sobie najlepiej z wszystkich imigrantów z całego świata, jeśli chodzi o działalność gospodarczą, aklimatyzację i integrację z Brytyjczykami. Co ciekawe, inni Europejczycy z naszego regionu Europy postrzegani są przez pryzmat Polski. Jeśli ktoś mówi - Polacy - to pewnie ma na myśli Czechów, Słowaków czy Łotyszy. Emigracja z tych 8 krajów Europy Środkowo-Wschodniej jest w dużej mierze sukcesem ekonomicznym. Jak wpłynie na to Brexit - zobaczymy. To pieśń przyszłości.

Jak będzie wyglądać Wielka Brytania po Brexicie? Czy mówimy o modelu norweskim, szwajcarskim, a może jakiejś hybrydzie?

Ścierają się te dwa sposoby myślenia. Z jednej strony ideologiczne, powodowane interpretacją głosowania w referendum, ale niepoparte badaniami. Z drugiej strony jest gaszenie pożaru i wychodzenie naprzeciw oczekiwaniu społeczeństwa, które zagłosowało za Brexitem, ale przy zapewnieniu ciągłości ekonomicznej i politycznej. Na dziś wiemy na pewno, że nie obejdzie się bez okresu przejściowego. Przez 2-3 lata po wyjściu z Unii, Wielka Brytania pozostanie na obrzeżach Unii Europejskiej. Albo w europejskim stowarzyszeniu wolnego handlu, albo w europejskim obszarze gospodarczym, właśnie z takimi krajami jak: Norwegia, Szwajcaria, Islandia czy Lichtenstein. Pytanie, jak długo trwać będzie ten okres przejściowy. Ludzie, którzy zagłosowali za Brexitem, boją się, że ten okres przejściowy przedłużać się będzie w nieskończoność.

Zatem niewykluczone, że Wielka Brytania wyjdzie z Unii jedynie z nazwy. Politycy mogą dojść do wniosku, że koszt, jaki poniesie, będzie zbyt wysoki. Zachowa obowiązki i przywileje, oprócz tego najważniejszego: nie będzie mogła decydować o dalszym rozwoju Wspólnoty.

Dla wielu pro-Brexitowych polityków to tzw. czarny scenariusz. Niemniej jest on całkowicie możliwy. Z drugiej strony dla euroentuzjastów, nawet ten symboliczny rozwód z Europą, będzie dużym zawodem. Ta oś konfliktu politycznego na pewno się nie zakończy wraz z wyjściem z Unii. Zostanie żywa przez lata, jeśli nie dziesięciolecia.

A sama Unia Europejska? Poczuje się osierocona przez Wielką Brytanię?

Po wyborach w Holandii i Francji Unia nabrała nowego rozpędu. Mówi się nawet o renesansie europejskich wartości czy dynamiki integracji europejskiej. Hamulcem tego procesu jest w tym momencie Polska. Polska, która traci ważnego sojusznika w osobie Wielkiej Brytanii. Niemniej pociąg o nazwie Unia Europejska zdaje się ruszać ze stacji. Zabraknie w nim Wielkiej Brytanii. Pytanie, czy będzie w nim jechać Polska.


(ł)