Pobity w sobotę nad ranem Jurij Łucenko, były szef ukraińskiego MSW i współpracownik Julii Tymoszenko ponownie znalazł się na oddziale intensywnej terapii. Jak poinformowała żona opozycjonisty, jego stan się pogorszył.

REKLAMA

Władze w Kijowie twierdzą natomiast, że Łucenki wcale nie pobili funkcjonariusze oddziału specjalnego Berkut. Szef ukraińskiego MSZ przekonywał o tym zachodnich dyplomatów, w tym Jana Tombińskiego reprezentującego Unię Europejską. Co więcej władze utrzymują, że to właśnie Łucenko obraził i zwymyślał pułkownika Berkutu.

Ukraińska opozycja żąda teraz odwołania ministra spraw wewnętrznych i likwidacji oddziału specjalnego milicji.

Z kolei Witalij Kliczko, podobnie jak inni działacze opozycyjni, domaga się od UE sankcji wobec przedstawicieli ukraińskiej władzy.

Jurij Łucenko został ranny w czasie zamieszek. Jak mówiła jego żona, posłanka opozycyjnej partii Batkiwszczyna, jej mąż stanął między funkcjonariuszami Berkutu i ludźmi, by zapobiec rozlewowi krwi. W odpowiedzi milicjanci zaczęli bić go po głowie, aż stracił przytomność i upadł.

Do starć opozycji z milicją doszło w piątek wieczorem, gdy sąd rejonowy w Kijowie ogłosił wyroki sześciu lat więzienia dla tzw. terrorystów z Wasylkowa, którzy mieli przygotowywać się do wysadzenia pomnika Lenina w tym miasteczku.

Skazani to dwaj opozycyjni deputowani rady miejskiej i asystent jednego z nich, zatrzymani w sierpniu 2011 r. przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy w związku z rzekomo należącym do nich materiałem wybuchowym, który miał być użyty do zniszczenia monumentu. Według ukraińskich mediów w momencie zatrzymania tych trzech osób pomnik Lenina w Wasylkowie był już zdemontowany.

Wyrok wywołał oburzenie zgromadzonych przed sądem przeciwników władz, którzy zablokowali samochód milicyjny odwożący skazanych do aresztu. Przed sądem powstała barykada, a protestujący zablokowali wejścia do budynku. Do starć doszło, gdy na miejsce przybyły oddziały Berkutu. Świadkowie twierdzą, że milicjanci bili zgromadzonych pałkami nie zważając na to, że były wśród nich kobiety oraz chronieni immunitetem parlamentarzyści.

(abs)