Najwcześniej po wakacjach krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych wyda pełną opinię na temat nagrań z rejestratora głosowego prezydenckiego tupolewa, który roztrzaskał się pod Smoleńskiem. Według naszych informacji, po wstępnym odsłuchaniu materiału okazało się, że brakuje w nim 16 sekund. Nową pełną wersję przywiózł już z Rosji do kraju szef MSWiA Jerzy Miller i teraz to ona zostanie poddana szczegółowej analizie.

REKLAMA

Biegli będą chcieli sami odczytać zawartość nagrań, aby potwierdzić, że tym razem jest to pełna kopia. Prześledzą każdą sekundę zapisu, opisując słowa, komendy i inne sygnały, które usłyszą. Dopiero później porównają swoją wersje ze znanym już stenogramem przekazanym nam przez Rosjan. Okaże się wówczas, czy są jakieś różnice zarówno w zawartości merytorycznej, jak i w czasie trwania tego drugiego nagrania.

Ważną sprawą będzie także sprawdzenie, czy nikt nie ingerował w samo nagranie. Specjaliści od fonoskopii ustalą, czy taśma została wcześniej zmontowana, czy też mamy do czynienia z oryginalnym zapisem czarnych skrzynek.

Na koniec porównane zostaną głosy z kabiny TU-154 z archiwalnymi nagraniami głosów pilotów i osób, które zostały wymienione w stenogramie. Nie jest wykluczone, że cześć z tych nagrań służących do porównania głosów będzie pochodzić ze zbiorów rodzinnych.