Na Ukrainie odnalazł się poszukiwany przez rodzinę Dmytro Bułatow, jeden z przywódców ruchu kierowców o nazwie Automajdan. Mężczyzna był poszukiwany od 9 dni. W ramach walki z przeciwnikami władz nękał najazdami samochodowymi domy wysokich urzędników państwowych.

REKLAMA

Działacz skontaktował się ze znajomymi mówiąc, że znajduje się w jednej z podkijowskich wsi. Na jego ciele widnieją ślady pobicia - podały portale i kanały telewizyjne. Według stacji telewizyjnej "1+1" Bułatowowi obcięto ucho. Inne szczegóły nie są na razie znane.

Znajomi Bułatowa obawiali się, że ich kolega nie żyje. Podejrzewano, że działacz został porwany przez milicję, bądź wykorzystywanych przez nią chuliganów, zwanych "tituszkami".

Bułatow zaginął 22 stycznia. Milicjanci pobili wówczas w Kijowie grupę aktywistów Automajdanu, którzy zostali zwabieni do jednego ze szpitali w Kijowie informacją o znajdujących się tam działaczach ich ruchu. Gdy przyjechali na miejsce, zostali otoczeni przez milicję, brutalnie poturbowani, a ich pojazdy - zniszczone. Funkcjonariusze pobili i zatrzymali 18 osób.

Wcześniej kierowcy Automajdanu zatrzymywali w Kijowie współpracujących z milicją "dresiarzy", których odwożono do miasteczka namiotowego na Majdanie Niepodległości i zmuszano do publicznego przepraszania uczestników protestów oraz kajania się za "grzech głupoty". Zatrzymani wprowadzani byli na scenę, gdzie filmowano ich twarze i dokumenty i przesłuchiwano w obecności setek ludzi.

Niektóre ukraińskie media twierdziły, że milicja, znęcając się nad zatrzymanymi, odpowiadała w ten sposób na upokorzenia, których jej funkcjonariusze i właśnie tacy, ubrani w stroje sportowe współpracownicy, doznawały od przeciwnych władzom demonstrantów.

(jad)