Prezydent USA Republikanami w sprawie redukcji deficytu budżetowego i uniknięcia "klifu fiskalnego" jest zgoda na podwyżkę podatków, która dotknie najbogatszych. „Ja tu nie jestem uparty i nie kieruję się motywami partyjnymi. To kwestia arytmetyki" – stwierdził prezydent USA.

REKLAMA

Według Obamy, podwyżki podatków są niezbędne w celu znaczącej redukcji deficytu budżetowego. Jeżeli mamy zwiększyć dochody państwa, aby zrównoważyć bardzo twarde cięcia wydatków, które już poczyniliśmy, i zreformować obowiązkowe programy społeczne, do czego jestem przygotowany, będziemy musieli podnieść progi podatkowe dla 2 procent obywateli o największych dochodach - oświadczył prezydent. Podkreślił, że proponowane przez Republikanów cięcia w wydatkach rządowych nie są wystarczającym rozwiązaniem amerykańskich problemów.

Na razie nie wiadomo jeszcze, jak duża będzie podwyżka podatków dla amerykańskich bogaczy. Początkowo Obama chciał, aby wszyscy Ci, którzy zarabiają rocznie więcej niż 250 tys. dolarów, płacili - jak za prezydenta Clintona -39,6 procentowy podatek od swoich dochodów . Obecnie sygnalizuje, że jest gotowy na kompromis i mógłby się zgodzić na mniejszą podwyżkę.

Jeżeli Biały Dom i Republikanie nie uzgodnią planu redukcji deficytu budżetowego do końca tego roku, to z początkiem nowego nastąpią automatyczne cięcia wszystkich wydatków rządowych i podwyżki podatków odnoszące się do wszystkich obywateli. Właśnie to zjawisko nazywa się "klifem fiskalnym".