Najwyższa Izba Kontroli przygotowała projekt poprawki do przepisów o NIK, które mają wejść w życie 2 czerwca. Izba rezygnuje w niej z dostępu do części danych wrażliwych, takich jak informacje dotyczące prywatnych i intymnych sfer życia obywateli.

REKLAMA

NIK twierdzi, że kontrolerzy nie muszą uzyskiwać informacji na temat pochodzenia rasowego i etnicznego, poglądów politycznych, przekonań religijnych i filozoficznych. Chce też zrezygnować z dostępu do danych o przynależności wyznaniowej, partyjnej lub związkowej, a także informacji o kodzie genetycznym, nałogach i życiu seksualnym. Prezes Izby Jacek Jezierski tłumaczy, że NIK nigdy dotąd nie sięgała po takie dane i nie zamierza z nich korzystać.

Prezentując nowelizację prezes Jezierski zastrzegł, że dostęp do części danych wrażliwych będzie jednak konieczny. Bez nich - jak twierdzi - Izba nie mogłaby przeprowadzić niektórych kontroli - między innymi w sprawie kolejek w szpitalach, wydatków na ochronę zdrowia czy działalności zakładów karnych. Dlatego chce sobie pozostawić możliwość dostępu do informacji o stanie zdrowia, o skazaniach, mandatach karnych, danych o orzeczeniach o ukaraniu oraz o orzeczeniach wydanych w postępowaniach sądowych i administracyjnych.

NIK liczy na to, że Sejm podejmie nowelizację i jak najszybciej ją uchwali. Wiadomo jednak, że zmiany nie będą raczej możliwe przed 2 czerwca. Dlatego Jacek Jezierski wydał wewnętrzne zarządzenie dla kontrolerów zakazujące sięgania do danych wrażliwych, które ma wyłączyć poprawka, do czasu aż wejdzie ona w życie.

Najwyższa Izba Kontroli argumentuje, że powodem rezygnacji z części dostępu do danych wrażliwych są argumenty, które przedstawiano w debacie publicznej, a których autorami były między innymi organizacje pozarządowe i niektóre instytucje państwowe. Tę inicjatywę poparł także Rzecznik Praw Obywatelskich oraz Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych.